"Same plusy" Garnizon Sztuki o polskiej Bridget Jones [recenzja]
- KulturoNIEznawczyni
- 7 gru 2024
- 4 minut(y) czytania
Czy będzie to bardzo nieodkrywcze i niepomysłowe, jeśli zacznę recenzję stwierdzeniem, że spektakl "Same plusy" wcale samych plusów nie ma? Pewnie tak, dlatego pamiętajcie, że nic takiego tutaj spod mojego pióra nie wyszło. Po kilku miesiącach nieobecności wracam do Garnizonu Sztuki na kolejny tytuł, który zapowiada przyjemne półtorej godziny w towarzystwie znanych i lubianych aktorów. A jak było? O tym za moment.
„Same plusy” to komediodramat o poszukiwaniu własnego szczęścia, mierzenia się z samotnością, życiem online, potrzebie miłości i akceptacji w świecie, który bardziej ocenia niż wspiera. Spektakl, wyreżyserowany przez Wawrzyńca Kostrzewskiego na podstawie scenariusza Cezarego Harasimowicza, opowiada historię Zuzy – czterdziestoletniej kobiety, której życie zawodowe i osobiste pełne jest przeciwności.

Główna bohaterka, Zuza, grana przez Gabrielę Muskałę, to współczesna, polska wersja Bridget Jones – zagubiona, samotna i niepewna siebie kobieta, która próbuje odnaleźć sens życia w rzeczywistości korporacyjnej i wśród skomplikowanych relacji międzyludzkich. Jej jedynym wsparciem wydaje się być anonimowy „przyjaciel” z internetu, któremu zwierza się ze swoich rozterek, lecz jednocześnie obawia się, że spotkanie w rzeczywistości mogłoby przynieść rozczarowanie. Codzienność Zuzy komplikuje się jeszcze bardziej, gdy zachodzi w ciążę z mało elokwentnym nieznajomym, o którym nie wie zupełnie nic.
W roli współpracownic Zuzy występują Marieta Żukowska i Grażyna Wolszczak, które tworzą spójny duet. Żukowska wciela się w naiwną blondynkę Elcię, która wprowadza do spektaklu elementy autentycznego humoru i lekkości, które żywo odbierane są przez publiczność. Wolszczak, grająca kobietę o chłodnym usposobieniu, dodaje fabule nieco powagi i tworzy z Żukowską ciekawe tło dla głównej bohaterki. Niestety w wielu momentach postać grana przez Wolszczak wydaje się nieco przezroczysta, a sama kreacja aktorki przypomina poczciwą Basię z "Na Wspólnej".

źródło: mat. Garnizonu Sztuki
W szorstkiego szefa Zuzy wciela się Michał Czernecki. Postać ta przedstawiona dość stereotypowo, jako surowy przełożony, dla którego najważniejsze są wyniki firmy i osiąganie założonych, kwartalnych celów. Z czasem zdobywa się on na gest troski wobec pracownicy i zmienia swoje nastawienie o 180 stopni. Jak do tego dochodzi, tego nie pojmuję, ale załóżmy, że jest to piękny przejaw empatii w stosunku samotnej kobiety. Moim zastrzeżeniem jest to, że Czernecki przez większość spektaklu pozostaje w tej samej emocjonalnej tonacji, co po pewnym czasie nuży. Brakuje tu subtelniejszych emocji, które mogłyby nadać jego roli większej głębi.

źródło: mat. Garnizonu Sztuki
Spektakl balansuje na granicy komedii i satyry, czerpiąc wyraźnie inspirację z klimatu „Bridget Jones” i przedstawiając problematykę samotności i poszukiwania miłości i akceptacji. Niestety, fabuła nie w pełni realizuje ten potencjał. Samotność Zuzy, jej osobiste porażki i przypadkowa ciąża zostają potraktowane powierzchownie, co osłabia dramatyzm przedstawienia. Ciąża Zuzy sprowadza się do ochoty na ogórki. Próżno tu szukać bardziej sensownego podejścia do tego tematu. Choć główna bohaterka zmaga się z problemami, nigdy nie zostaje całkowicie sama – otacza ją wsparcie współpracownic oraz niespodziewanie życzliwego szefa. Brak pełnego zagłębienia się w wewnętrzne przeżycia Zuzy sprawia, że wiele kluczowych momentów traci na emocjonalnym wyrazie. Przyznam też, że nie potrafiłam wczuć się w tak ukazaną samotność bohaterki. Brakowało mi tu głębi przekazu.
Scenografia wprowadza nas w dwie przestrzenie: jesteśmy albo w biurze, albo w mieszkaniu singielki. Estetyka tego drugiego miejsca wydaje się nie do końca przemyślana. Poza fizycznymi elementami takimi jak kanapa czy biurko nie ma tu nic więcej, a o tym, gdzie przebywa główna bohaterka dowiadujemy się po tle, które wyświetlane jest na trzech panelach. W przypadku firmy widzimy duży biurowiec, natomiast w mieszkaniu towarzyszą nam ogromne półki na książki, które są nieproporcjonalnie duże. Kolorowe książki wyglądają jakby zostały wyjęte z bajki lub wesołego filmu o młodych artystach. Zupełnie nie wpisują się w charakter sztuki.

źródło: mat. Garnizonu Sztuki
Rozmowy bohaterów przez czat aż proszą się o bardziej realistyczne tło i dopasowane do postaci awatary. Młoda kobieta z długimi włosami, która pojawia się w tych rozmowach, znacznie odstaje od wieku i osobowości głównej bohaterki, co potęguje wrażenie nieprzystosowania wizualnego. Oczywiście można potraktować to jako pewnego rodzaju oszukiwanie w sieci i koloryzowanie siebie i swojego życia. Więc ten element trochę krytykuję i trochę bronię w tym samym czasie. Mimo wszystko wizualnie nie wpadł w moje gusta. Podobnie mam z muzyką, która zamiast budować nastrój, często wpada w jednostajne, nużące tło. Udany natomiast jest pomysł na narrację Krystyny Czubówny, która komentuje życie bohaterów jako „zabieganych myszek w klatkach". Jest to bardzo trafne odniesienie do realiów korporacyjnego świata, a wybranie doskonale znanego widzom głosu lektorki jest dobrym pomysłem.

źródło: mat. Garnizonu Sztuki
Podsumowując, „Same plusy” to spektakl lekki, który momentami bawi, lecz nie angażuje na głębszym poziomie i nie zapada w pamięć. Chociaż część żartów trafiła do mnie, inne wydawały się wymuszone i mało odkrywcze. Sztuka, choć przyjemna, nie porusza jednak na tyle głęboko, by na dłużej zapadła w pamięć. W Garnizonie Sztuki widziałam już bardziej angażujące tytuły, dlatego tym razem czuję pewien niedosyt.
Choć garnizonowa publiczność wychodzi raczej zadowolona, trudno uznać tę produkcję za wyjątkowo porywającą. Spektakl próbuje dotknąć problemów współczesnego życia, jednak efekt bywa nierówny, a zakończenie wydaje się infantylne i mało przekonujące. Dla fanów gatunku może być przyjemną rozrywką, jednak bardziej wymagający widz może nie zostać w pełni ukontentowany. Zdecydowanie najlepszą opcją będzie, gdy sprawdzicie sami, czy ten spektakl do Was trafia.
KulturoNIEznawczyni
tagi: Same plusy Garnizon Sztuki recenzja, Garnizon Sztuki, recenzja, krytyka, opinie, opinia, czy warto, o czym jest, obsada garnizon sztuki, aktorzy garnizon sztuki, kulturonieznawczyni, kulturoznawczyni, strona o teatrze, strona o sztuce, recenzent, teatr, spektakl, komedia, dramat, teatr Grażyny Wolszczak
Commenti