top of page

"Proszę Państwa, Wyspiański umiera" - Teatr w Krakowie wolny od syfilisu, ale nie od przemyśleń [recenzja]

Kraków miastem wolnym od syfilisu! Pojechałam do Krakowa, instynktownie wyprostowałam plecy, powiedziałam dobry wieczór – czułam, że zaraz wejdę w świat, który będzie ode mnie czegoś wymagał. "Proszę Państwa, Wyspiański umiera" w Teatrze im. Juliusza Słowackiego to dla mnie wymagające doświadczenie już z jednego prostego powodu: wchodząc w tę opowieść, byłam zdecydowanie laiczką niż znawczynią Wyspiańskiego. Oczywiście znałam podstawy, kilka najważniejszych faktów, symboli, dzieł pisanych i tych malowanych, ale nic ponadto. Mimo to spektakl wciągnął mnie od pierwszych sekund – najpierw atmosferą, później rozmachem wyobraźni, a finalnie śmiałością reżyserskiej wizji.


„Proszę Państwa, Wyspiański umiera” to spektakl, który udowadnia, że teatr może jednocześnie ciekawić formą, stawiać intelektualne wyzwania i skutecznie wymykać się utartym schematom i prostym kategoriom. To doświadczenie dla widza odważnego – takiego, który lubi się pogubić, a potem samodzielnie odnaleźć w gęstwinie motywów, postaci i sensów. Sama, mimo wcześniejszego przygotowania i odświeżenia życiorysu oraz twórczości Stanisława Wyspiańskiego, miejscami błądziłam po tej „głowoduszy”, którą reżyserka Agata Duda-Gracz otwiera przed publicznością. Ale właśnie to błądzenie okazało się częścią zamierzonej podróży. Od dawna wiem, że lubię błądzić i odkrywać zdecydowanie bardziej niż, gdy wszystko podane mam na tacy. Pewien rodzaj wysiłku intelektualnego jest czymś, co czyni teatr miejscem barwnym, ciekawym, przyciągającym. Tu zdecydowanie na plus, jeśli kojarzycie wątki na bieżąco.


Proszę Państwa, Wyspiański umiera" - Teatr w Krakowie plakat


Już od progu Teatr im. Juliusza Słowackiego – swoją drogą jeden z najpiękniejszych budynków kultury w Polsce – wciąga widza w świat umierającego artysty. Foyer spowija dym, bilety sprawdzają osoby ubrane w kostiumy z epoki, a scena staje otworem dla publiczności jeszcze przed rozpoczęciem spektaklu. Można wejść na nią, rozejrzeć się, minąć matkę Wyspiańskiego leżącą na łóżku, słuchać przejmującego śpiewu Mai Kleszcz – muzyki, która od pierwszych minut niesie w sobie klimat ludowy, ciężki, pogłębiony, jakby wyjęty z dawnych pieśni o śmierci i przeznaczeniu. To niezwykle sugestywny wstęp, który ustawia emocjonalny ton całego wieczoru. Dla mnie od początku zrobiło to ogromne wrażenie. Przyznam, że śpiew Mai Kleszcz jest tak przejmujący i tak niesie się po całym gmachu, że żeby zrozumieć moje emocje, trzeba samemu usłyszeć to na żywo.


Struktura spektaklu – świadomie niechronologiczna, fragmentaryczna, zderzająca żywych z umarłymi – może przyprawić o zawrót głowy, ale nie w sposób odstręczający. Postacie pojawiają się i znikają, zmieniają role, igrają z publicznością, czasem żartują, czasem obnażają okrutną prawdę o Wyspiańskim, jego pysze, egoizmie i obsesjach. Twórcy nie tworzą mu laurki – wręcz przeciwnie, wydobywają z niego niejednoznaczność, która pozwala spojrzeć na ikonę z zupełnie innej perspektywy.


Proszę Państwa, Wyspiański umiera" - Teatr w Krakowie kadr ze sztuki

źródło: mat. Teatru Juliusza Słowackiego w Krakowie


Pierwsza część spektaklu jest żywsza, dynamiczna, korzystająca chętnie z komizmu i przewrotnej zabawy teatrem. Padają przekleństwa, przełamywane są granice sceny, obnażane są teatralne konwencje. Druga część jest znacznie cięższa; długie monologi potrafią zmęczyć, co twórcy sami autoironicznie komentują ze sceny. I choć rozumiem intencję – domknięcie opowieści o artyście, który sam stawał się sceną – miałam wrażenie, że dramaturgia mogłaby tu potrzebować większej dyscypliny, bo skupienie faktycznie zaczyna uciekać. Szczególnie trudne będzie to dla widza, który przez całą wcześniejszą część sztuki mocno się skupiał na treści, wypowiadanych słowach, pojawiających się nowych postaciach i na koniec dostaje cztery długie monologi. Można odpłynąć. Znaczy się, ja nie odpłynęłam, ale pani siedząca obok na chwilę na pewno nas opuściła.


Niezwykle efektownie działa motyw obrazów – precyzyjnie odtwarzanych przez aktorów na scenie, opisywanych tytułem nad nią. To piękny pomysł, który nie tylko odsyła do ikonografii epoki, ale też pozwala widzowi odnaleźć się w nawiązaniach bez presji posiadania specjalistycznej wiedzy. Oczywistym jest, że teatr sam wszystkiego nie wyjaśni. I jasne, jak mamy informację, że w tym momencie naszym oczom ukazuje się dany obraz, to już po naszej stronie jest zrozumienie, dlaczego akurat ten, a nie inny. I z tym czasem miewałam problem. W tym momencie Was nie oświecę, bo moje poznawanie Wyspiańskiego to proces niezakończony.


Ten poniżej to "Lekcja anatomii doktora Tulpa" namalowany w 1632 roku; autorstwa Rembrandta. Była też choćby "Pieta", czy kończąca spektakl "Śmierć" Malczewskiego.


Proszę Państwa, Wyspiański umiera" - Teatr w Krakowie kadr ze sztuki

źródło: mat. Teatru Juliusza Słowackiego w Krakowie


Mocną i wartą docenienia stroną przedstawienia jest energia aktorów – wielorakie role, szybkie przemiany, balansowanie między patosem a farsą. To dzięki nim scena, niemal pusta poza łóżkiem, wydaje się wciąż pełna, nasycona, ciężka od emocji. Wrażenie nieustannego przepływu postaci i sensów to prawdziwa teatralna magia. Ja widzę w tym wszystkim ciekawy zamysł reżyserki, który podskórnie mocno czuję.


Sztuka nie zawierała konkretnej przerwy, ale mimo wszystko dzielę ją na dwie części. Wypada wyjaśnić więc, który moment uznałam za "przerwę". Była to chwila integracji z widzami, gdy na bocznych lożach pojawili się aktorzy, a na parterze poszczególne postacie prowadziły swoje wypowiedzi skierowane do konkretnych widzów. I dzieją się tam różne rzeczy, ale te pośladki musicie sami zobaczyć. Co? Co, co? Znaczy się. Ja nic takiego nie powiedziałam. Oh well... idźmy dalej.


Obsada:

Krzysztof Wrona (gościnnie) - Stanisław Wyspiański

Marta Waldera - Matka Wyspiańskiego

Agnieszka Przepiórska - Córka Helenka / Żona Teosia / Wanda Siemaszkowa

Wanda Skorny - Ciocia Janina Stankiewiczowa / Student III 

Lida Bogaczówna - Ciocia Janina Stankiewiczowa / Student III (dublura)

Anna Syrbu - Helena Modrzejewska / Żona Mehoffera 

Aleksander Fiałek (gościnnie) - Lucjan Rydel / Doktor Tulp / Krytyk z Gliwic 

Grzegorz Łukawski - Lucjan Rydel / Doktor Tulp / Krytyk z Gliwic (dublura) 

Maciej Półtorak (gościnnie) - Syn Mieciu / Józef Mehoffer / Bartek Szydłowski / Student I

Sławomir Rokita - Wuj Kazimierz Rogowski / Jan Matejko / Tadeusz Kantor / Student IV

Adam Wietrzyński - Syn Teoś / Krytyk z Warszawy / Piotr Augustyniak / Bloger / Student II / Przykry Sąsiad

Tomasz Wysocki - Syn Staś / Krystian Lupa / Ludwik Solski / Ksiądz Eustachy / Jerzy Grzegorzewski

Maja Kleszcz - Muza / Student V

Wojtek Krzak - Wernyhora / Student VI


Proszę Państwa, Wyspiański umiera" - Teatr w Krakowie kadr ze sztuki

źródło: mat. Teatru Juliusza Słowackiego w Krakowie


Z kwestii organizacyjnych. Jeśli dopiero planujecie wizytę na "Proszę Państwa, Wyspiański umiera" i zastanawiacie się nad wyborem miejsc – rozwieję Wasze obawy. Siedziałam na drugim balkonie, w drugim rzędzie, na miejscu oznaczonym jako „słaba widoczność” za 50 złotych, i… w żadnym wypadku nie nazwałabym jej słabą. Przy moich doświadczeniach z operą w Warszawie, takie miejsce byłoby spokojnie w stolicy oznaczone kategorią premium, a nawet super-premium-deluxe. Świetna perspektywa na scenę, porządny spadek między rzędami, nic i nikt nie zasłania widoku. Jeśli więc lubicie wyższe miejsca – balkon w Teatrze Słowackiego jest naprawdę bardzo dobrym wyborem.


Spektakl „Proszę Państwa, Wyspiański umiera” otwiera ambitny, trzyczęściowy projekt, w którym twórcy mierzą się z dziedzictwem autora "Wesela" w sposób śmiały i nieszablonowy. To dopiero pierwszy etap większej całości: druga część – realizowana w komnatach wawelskich – ma przybrać formę immersyjnego doświadczenia inspirowanego "Akropolis" i "Powrotem Odysa", gdzie widz nie tylko ogląda, ale porusza się między wątkami. Trzeci spektakl, planowany między warszawskim teatrem a Pałacem na Wodzie, ma z kolei ukazać tę samą historię w dwóch perspektywach: „na śmieszno” i „na straszno”. Całość spina figura Wyspiańskiego i jego dialog z tradycją. Dla mnie to koncepcja odważna i pobudzająca – wymagająca, ale właśnie dlatego warta uwagi; otwiera widza na nowe formy teatralnego przeżywania, a nie tylko oglądania. Ja jestem niezwykle ciekawa tej kontynuacji, na którą chętnie się wybiorę.


Proszę Państwa, Wyspiański umiera" - Teatr w Krakowie kadr ze sztuki

źródło: mat. Teatru Juliusza Słowackiego w Krakowie


Choć spektakl potrafi przytłoczyć, a czasem nawet zmęczyć, to jednak pozostaje dziełem przemyślanym, odważnym i konsekwentnym. Nie epatuje niezrozumiałością – raczej wymaga otwartości i gotowości na wejście w świat, który rządzi się logiką snu, wspomnieć i rozliczeń z życiem. To teatr, który proponuje, a nie narzuca; który nie bywa chaotyczny, ani przypadkowy.


Ja jestem na „tak”. Bo wolę teatr, który każe myśleć, niż taki, który głaszcze po głowie i prowadzi za rękę. W spektaklu Agaty Dudy-Gracz (która poza częścią reżyserską odpowiada za tekst, scenografię i kostiumy) czuć ducha artystycznej odwagi – i choć Wyspiański umiera, to jego energia, paradoksalnie, ożywia scenę bardziej niż jakikolwiek monumentalny sceniczny hołd.


KulturoNIEznawczyni


Podoba Ci się moja twórczość?

Zobacz, jak możesz wesprzeć moją stronę!

postaw kawę - baner

tagi: Proszę Państwa Wyspiański umiera recenzja, opis, ocena, oceny, opinia, opinie, recenzje, streszczenie, o czym jest, czy trzeba się przygotować, co przeczytać, blog, strona o teatrach, recenzje spektakli teatralnych, kulturoznawczyni, kulturonieznawczyni

Komentarze


bottom of page