"Tosca" Puccini - Teatr Wielki w Łodzi | Zabójstwo doskonałe. Gorzej ze skakaniem. [recenzja]
- KulturoNIEznawczyni

- 2 dni temu
- 4 minut(y) czytania
"Tosca" to jedna z najpopularniejszych oper wszech czasów. Miałam okazję widzieć ją już wcześniej – po raz pierwszy w Pradze, w tamtejszej State Opera. To było moje pierwsze prawdziwe spotkanie z operą za granicą, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Kiedy więc pojawiła się okazja, by zobaczyć ten sam tytuł w Teatrze Wielkim w Łodzi, byłam bardzo ciekawa, jak ta historia zabrzmi w innej przestrzeni, z innymi głosami i inną energią.
Na drugiej premierze "Tosci" w Teatrze Wielkim w Łodzi (5 października 2025) przekonałam się po raz kolejny, że to opera, w której magia zaczyna działać dopiero wtedy, gdy człowiek przestaje myśleć, a zaczyna czuć. A moje emocje rozpoczęły się na dobre od drugiego aktu. Pierwsza odsłona wydała mi się z początku zbyt zachowawcza, ale od drugiego aktu byłam już całkowicie pochłonięta sceną. W pewnym momencie czułam, że jestem już w operowym transie i bardzo nie chcę, żeby ten akt się kończył. Wejście w taki trans to zawsze jedno z najlepszych uczuć, jakie mam będąc w miejscu kultury wysokiej.

O czym jest "Tosca"?
Akt I
Opera rozpoczyna się w kościele Sant'Andrea della Valle w Rzymie. Zbiegły więzień polityczny, Cesare Angelotti, znajduje schronienie w kaplicy. Pomaga mu malarz Mario Cavaradossi, który pracuje nad freskiem w kościele. Angelotti jest przyjacielem Cavaradossiego, a ten obiecuje mu pomoc. W międzyczasie pojawia się Floria Tosca, słynna śpiewaczka operowa i kochanka Cavaradossiego. Jest zazdrosna o kobietę, której wizerunek Mario maluje na fresku, ale Cavaradossi uspokaja ją swoją miłością.
Akt II
Baron Scarpia, szef policji, odkrywa miejsce pobytu Angelottiego i aresztuje Cavaradossiego, podejrzewając go o pomoc więźniowi. W pałacu Farnese, Scarpia torturuje Cavaradossiego, próbując wydobyć informacje o miejscu pobytu Angelottiego. Tosca błaga o litość, a Scarpia proponuje układ: życie Cavaradossiego w zamian za jej miłość. Tosca niechętnie zgadza się, ale po uzyskaniu fałszywego pozwolenia na ucieczkę dla siebie i ukochanego, zabija Scarpia nożem.
Akt III
Cavaradossi jest więziony w Zamku Świętego Anioła i czeka na egzekucję. Tosca przybywa do niego, informując go, że zaaranżowała fałszywą egzekucję, dzięki czemu będą mogli uciec razem. Niestety, Tosca zostaje oszukana, a egzekucja okazuje się prawdziwa. Po odkryciu śmierci Cavaradossiego, Tosca, ścigana przez ludzi Scarpia, popełnia samobójstwo, rzucając się z murów zamku.
Obsada:
Floria Tosca - Małgorzata Trojanowska (gościnnie)
Mario Cavaradossi - Dominik Sutowicz
Barone Scarpia - Krzysztof Szumański
Cesare Angelotti - Michał Romanowski
Dyrygent - Rafał Janiak

źródło: mat. Teatru Wielkiego w Łodzi
Małgorzata Trojanowska (gościnnie) w roli Flori Toski była absolutnie zjawiskowa. Jej głos – krystaliczny, potężny, a jednocześnie emocjonalnie szczery niósł tę historię dalej, niż mogłaby to zrobić sama reżyseria. To wykonanie miało w sobie wszystko, co w operze Pucciniego najważniejsze: dramat, liryzm i wewnętrzną siłę kobiety będącej w wirze miłości i poświęcenia. W drugim akcie publiczność nie czekała nawet do końca sceny – brawa rozległy się natychmiast po jej arii, i trudno się temu dziwić. Jestem pod ogromnym wrażeniem wykonania i wejścia w rolę przez Małgorzatę Trojanowską. Jest to sopranowe nazwisko w świecie opery, które warto zapamiętać.
Dominik Sutowicz jako Cavaradossi wypadł solidnie, wokalnie bardzo dobrze, choć emocjonalnie nieco bladziej przy Trojanowskiej. W duecie z nią pierwszemu aktowi zabrakło namiętności – scena miłosna, która powinna kipieć uczuciem, miejscami była chłodna, nieco pozbawiona napięcia. Ale im dalej, tym lepiej – zarówno w głosie, jak i w przedstawianiu emocji

źródło: mat. Teatru Wielkiego w Łodzi
Wizualnie to pięknie przygotowana produkcja. Pierwszy akt rozgrywał się w monumentalnym kościele, w którym dominowały kolumny. I tak - były one ogromne. Robiło to wrażenie wielkiej przestrzeni, której przecież scena w Łodzi aż tak wiele nie ma. Trzeci akt przenosił nas do wielopoziomowej celi z wieżą – przestrzeni zbudowanej z pomysłem, głębią i wyczuciem. Całość była spójna, dynamiczna, a światło podkreślało każdy dramatyczny niuans. Cały zamysł na scenografię jest po po prostu w punkt. W pełni wykorzystane możliwości, które daje scena Teatru Wielkiego i zadbanie o oddanie klimatu. A to w przypadku sztuk operowych jest dla mnie niezwykle ważne.
Tosca nie ma jednej „hitowej” arii, którą nuci się po wyjściu z budynku – ale nie jest to żaden problem. W tej operze to właśnie jest w niej piękne, że cała część muzyczna płynie w rytm historii. Puccini stworzył dzieło nieprzewidywalne, emocjonalne, wielobarwne muzycznie. Dyrygent Rafał Janiak poprowadził orkiestrę z dużym wyczuciem – pozwolił jej oddychać, nie zagłuszając solistów. Każda scena miała swoją muzyczną głębię, bez zbędnego patosu.
Dla mnie to też była pierwsza opera po włosku, odkąd uczę się tego języka – i muszę przyznać, że satysfakcja ze zrozumienia wielu fragmentów tekstu dodała całemu doświadczeniu wyjątkowego smaku. Oczywiście wciąż bacznie śledziłam tekst wyświetlany nad sceną, ale język włoski w "Tosce" był dzięki temu jeszcze piękniejszy.

źródło: mat. Teatru Wielkiego w Łodzi
Jak zdążyłam już wspomnieć, mój pierwszy kontakt z "Toscą" miał miejsce w Pradze, w tamtejszej State Opera. Mam więc do tej opery pewien sentyment – to właśnie tam odkryłam ją po raz pierwszy. Łódzka wersja okazała się równie precyzyjna muzycznie, ale zdecydowanie mniej spektakularna w finale. Scena rozstrzelania Cavaradossiego była w Łodzi znakomita – realistyczna, napięta, wiarygodna. Strzały brzmiały dramatycznie, a jego upadek wyglądał niezwykle naturalnie. Ta scena w Łodzi wypadła o wiele lepiej niż w Pradze.
Niestety, finałowy skok Tosci już nie dorównał reszcie. Zasłonięta przez tłum, zeskoczyła (lub wręcz zeszła) zbyt „po cichu”, bez tej ostatecznej mocy i tragicznego rozmachu, którego oczekuje się w ostatnim akcie. To scena, która powinna wbijać w fotel – tu, niestety, zabrakło efektu „wow”. Brakło prawdziwego rzutu rozpaczy, a ja swoimi oczami już widziałam tę scenę i to jak mogłaby ona w Łodzi wyglądać. Przestrzeń sceniczna daje ku temu możliwość, dlatego tak bardzo było mi żal pójścia w niej na łatwiznę.

źródło: mat. Teatru Wielkiego w Łodzi
Podsumowując, druga premiera "Tosci" Pucciniego w Teatrze Wielkim w Łodzi to wydarzenie udane – z fenomenalnym drugim aktem i niedosytem w finałowej scenie. Trojanowska była niekwestionowaną królową wieczoru, a scenografia i muzyka stworzyły spójną, mocną całość. Warto się wybrać i przeżyć te emocje na żywo.
KulturoNIEznawczyni
Podoba Ci się moja twórczość?
Zobacz, jak możesz wesprzeć moją stronę!
tagi: Tosca Puccini Teatr Wielki w Łodzi recenzja, opera, najlepsze opery, najpiękniejsze opery, opera w Łodzi, Tosca, Puccini, sztuka teatralna, spektakl teatralny, polecane spektakle, najlepsze opery, recenzja, opinia, opis, streszczenie, ocena, krytyk teatralny, kulturoznawczyni, kulturonieznawczyni, strona o teatrze

!["Aida" Verdiego | Hungarian State Opera w Budapeszcie [wrażenia]](https://static.wixstatic.com/media/f75ff7_cb1310a366614cf4938f17cac44f8aa0~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_1307,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_avif,quality_auto/f75ff7_cb1310a366614cf4938f17cac44f8aa0~mv2.jpg)
!["Tosca" Puccini | The State Opera w Pradze [wrażenia]](https://static.wixstatic.com/media/f75ff7_74afffd3080d48ca98a27bacd5bafc49~mv2.jpg/v1/fill/w_980,h_1258,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_avif,quality_auto/f75ff7_74afffd3080d48ca98a27bacd5bafc49~mv2.jpg)

Komentarze