top of page

"Źli Żydzi" - Teatr Ateneum ze złą kobietą i o złej kobiecie [recenzja]

Oj, długo zbierałam się do napisania tej recenzji. Nigdy nie jest to moim ulubionym zadaniem, gdy mam pisać o sztuce, która niestety mnie nie ujęła. Szczególnie po takich spektaklach zaczynam mocniej zastanawiać się nad głębszym sensem scenariusza i tego, co zobaczyłam na scenie. Czasem wydaje mi się, że coś pominęłam lub czegoś nie zrozumiałam, ale tutaj wszystko było jasne. Po prostu nie porwało, nie urzekło, nie wbiło w fotel. W spektaklu „Źli Żydzi” czegoś było za dużo, a czegoś za mało. I właśnie o tym dzisiaj.


Spektakl „Źli Żydzi” w reżyserii Macieja Kowalewskiego, wystawiany na deskach Teatru Ateneum, to opowieść o rodzinnych konfliktach, w której na pierwszy plan wysuwają się tematy religii, tradycji oraz przekonań na temat tożsamości. Choć podejmuje ważne i uniwersalne kwestie, spektakl pozostawił mnie z mieszanymi odczuciami, a momentami (i to nawet dłuższymi) był wręcz męczący. Trudno mi było wejść w tę historię i szczerze w nią uwierzyć.


Źli Żydzi Teatr Ateneum plakat

O czym jest sztuka "Źli Żydzi"?

Sztuka „Źli Żydzi” autorstwa Joshuy Harmona to historia o rodzinnych konfliktach, które wybuchają po śmierci dziadka, a dokładniej tuż po jego pogrzebie. Akcja rozgrywa się w jednym mieszkaniu, gdzie rodzeństwo i kuzynka spierają się o to, co oznacza bycie Żydem w dzisiejszym świecie. Centralnym punktem sporu jest medalion z gwiazdą Dawida, pamiątka po zmarłym dziadku, którą każdy z bohaterów postrzega jako symbol dziedzictwa i tożsamości. Daphna, gorliwie przywiązana do tradycji, oskarża swojego kuzyna Liama o porzucenie żydowskich wartości, szczególnie że ten planuje podarować medalion swojej nieżydowskiej partnerce, Melody. Konflikt ten staje się pretekstem do głębszych rozmów o wierze, tradycji, lojalności wobec rodziny i różnicach światopoglądowych, które ujawniają toksyczne relacje i nierozwiązane napięcia w rodzinie.


To, co powyżej, to przynajmniej oficjalne streszczenie tej sztuki. Jednak to, co widzimy na deskach Teatru Ateneum, nie do końca odpowiada temu opisowi. Głębszych rozmów podczas tego spektaklu raczej nie znalazłam, a o pamiątkę tak naprawdę zabiegają głównie Daphne i Liam. Jonah pozostaje obojętny na wszystko, a dla Melody ma to być jedynie piękny gest, więc nie jest w to wszystko szczególnie zaangażowana – zwłaszcza że Liam ukrywa przed nią swoje zamiary dotyczące oświadczyn.


Centralnym punktem fabuły jest więc konflikt między Daphną (Olga Sarzyńska) a Liamem (Wojciech Brzeziński), który na przestrzeni spektaklu eskaluje w sposób, który trudno było mi jako widzowi wytrzymać. I ktoś powie, że dobrze, że miałam takie odczucia. A ktoś się zgodzi, że niekoniecznie. I rację będą miały obie strony, bo tak to właśnie jest w przypadku sztuki, gdzie odbiór może mieć każdy całkowicie odmienny.


Źli Żydzi Teatr Ateneum kadr

zdjęcie: mat. Teatru Ateneum, fot. Bartek Warzecha


Olga Sarzyńska w roli Daphny niewątpliwie była intensywna i ekspresyjna. Postać, którą grała – nadpobudliwa, toksyczna i wiecznie przemawiająca z pozycji moralnej wyższości – skutecznie irytowała, co zapewne było zamierzonym efektem. Daphna nieustannie osądza innych, atakuje ich wybory i robi wszystko, by narzucić swoje zasady, zupełnie nie zauważając własnych szalenie toksycznych zachowań. Trzeba przyznać, że Olga Sarzyńska odegrała tę rolę przekonująco – tak dobrze, że momentami trudno było znieść jej ciągłe krzyki i zaczepki. Niestety, to zmęczenie przenosiło się na odbiór całego spektaklu i moim zatrzeżeniem jest to, że brakowało w jej postaci jakiegoś balansu. Czegoś na przełamanie emocji, na przełamanie ciągle podniesionego, zirytowanego, obrażonego tonu głosu, na przełamanie postawy ciała i całokształtu zachowania.


Ta postać jest tak charakterystyczna, że aż robi się zbyt prosta. A gdy jest zbyt prosto, może później stać się nieco nudno, bo taka postać już niczym nas nie zaskakuje. To jednak uwagi bardziej do scenariusza niż do samej aktorki, bo, jak wspomniałam, ta w pełni wczuła się w napisaną rolę.


Źli Żydzi Teatr Ateneum kadr

zdjęcie: mat. Teatru Ateneum, fot. Bartek Warzecha


Julia Konarska jako Melody wprowadziła do historii pewien kontrast. Melody była dobroduszna i naiwna, a jej otwartość sprawiała, że łatwo ulegała manipulacjom Daphny. Scena oświadczyn Liama i Melody była jednym z niewielu momentów, które mnie poruszyły. Sama postać Melody jest uproszczona i nieco schematyczna, ale nie mam w tym przypadku z tym wielkiego problemu.


Piotr Sędkowski (w roli Jonaha) niemal przez cały spektakl pozostawał w cieniu, co z jednej strony odpowiadało jego introwertycznej postaci, ale z drugiej – sprawiało, że trudno było dostrzec jakąkolwiek głębię w tej roli. Jonah siedział na kanapie, niemal niewidoczny, i unikał konfliktu, co jedynie podkreślało jego „przezroczystość”. Rozumiem sens tej postaci i rozumiem, że była w tym spektaklu potrzebna taka osoba.


Najbardziej zrozumiała wydawała mi się postawa Liama, który atakowany przez Daphnę starał się bronić swojej partnerki i własnych przekonań. Wojciech Brzeziński zagrał tę rolę solidnie i w jego kreację było mi najłatwiej uwierzyć. Liam też nie jest taki oczywisty. Ma różne swoje przemyślenia, ale nie sprowadza się to do bycia zero-jedynkowym.


Źli Żydzi Teatr Ateneum kadr

zdjęcie: mat. Teatru Ateneum, fot. Bartek Warzecha


Sztuka stawia pytania o to, co to znaczy być Żydem w dzisiejszym świecie. Dla Daphny to pełne oddanie religii i tradycji, dla Liama zaś wolność wyboru i nowoczesne podejście do życia. Ten konflikt ideologiczny jest ważny i aktualny, jednak sposób, w jaki został przedstawiony, wydawał się mało porywający i nie poruszony na wystarczająco głębokim poziomie. Mimo że sztuka porusza uniwersalne tematy, jak rywalizacja rodzinna, zazdrość czy fanatyzm, trudno było mi znaleźć w niej coś, co wciągnęłoby mnie na poziomie emocjonalnym. Najwięcej miejsca poświęcono kolejnym słownym starciom między dwójką bohaterów, które z czasem stają się męczące w swoim jednostajnym tonie.


„Źli Żydzi” określane są jako "hipnotyzująca, czarna komedia", jednak obserwując reakcje widzów, trudno znaleźć potwierdzenie dla takiego opisu. Chyba że widzowie byli tak zahipnotyzowani, że aż zapomnieli się śmiać. Oczywiście pojedyncze, trafione teksty potrafiły ożywić widownię, a momenty, takie jak niezapomniane muzyczne popisy Melody, wywoływały uśmiech – także u mnie. Niestety, takich dobrych i zabawnych chwil było zdecydowanie za mało.


Warta docenienia w tym spektaklu, poza umiejętnościami aktorskimi, jest scenografia. Cała scena Teatru Ateneum została świetnie zaaranżowana na bardzo przytulne mieszkanie, przemyślnie podzielone na strefy. Przestrzeń nie została przeładowana, lecz zgrabnie wypełniona tym, co niezbędne. Również stroje były dobrze dobrane – spójne z postaciami i nieodwracające uwagi od ich historii.


Źli Żydzi Teatr Ateneum kadr

zdjęcie: mat. Teatru Ateneum, fot. Bartek Warzecha


Choć spektakl porusza ważne tematy związane z tożsamością, tradycją i relacjami rodzinnymi, sposób ich przedstawienia pozostawia wiele do życzenia. Intensywna gra Olgi Sarzyńskiej, choć z pewnością wiernie oddaje toksyczną naturę Daphny, szybko staje się męcząca. Pozostałe postacie nie angażują widza na tyle, by zrównoważyć tę dominującą, toksyczną siłę. „Źli Żydzi” to sztuka, która mogłaby być bardziej poruszająca, gdyby była lepiej wyważona i dopracowana.


Nie powinno jednak to zniechęcać Was do wybrania tego spektaklu na jeden z zimowych czy wiosennych wieczorów. Warto być przygotowanym na nieco trudniejsze momenty i mniej komediowy charakter sztuki. Jak zawsze zachęcam Was do samodzielnej oceny spektaklu, a nie da się tego uczynić bez wizyty w teatralnym gmachu.



KulturoNIEznawczyni


tagi: Źli Żydzi Ateneum recenzja, spektakl, sztuka, teatr Warszawa, recenzja, opinia, ocena, opinie, czy warto, o co chodzi w Zlych Żydach, na co do teatru, czarna komedia, komedia, komedie, krytyk literacki, krytyk teatralny, strona o teatrze, strona o spektaklach teatralnych, kulturoznawczyni, kulturonieznawczyni


Podoba Ci się moja twórczość?

Zobacz, jak możesz wesprzeć moją stronę!

postaw kawę - baner

Komentarze


bottom of page