Wojciech Chmielarz - "Rana" | Poharatani ludzie. Tu się nic nie zabliźni. [recenzja]
- KulturoNIEznawczyni

- 3 gru
- 4 minut(y) czytania
„Rana” to moja trzecia książka Wojciecha Chmielarza po „Wyrwie” i „Za granicą”, i muszę od razu przyznać, że mimo wszystkich emocji, jakie tu dostałam, „Za granicą” wciąż pozostaje dla mnie najmocniejszą pozycją autora. Sięgając po „Ranę”, liczyłam na ten charakterystyczny dla Chmielarza miks psychologicznego napięcia, dobrze poprowadzonej intrygi i stopniowego odkrywania mrocznych zakamarków ludzkiej natury. To książka, która potrafi wciągnąć od pierwszych stron, ale później prowadzi czytelnika w rejony, które nie do końca przekonują.
Wojciech Chmielarz przyzwyczaił czytelników do kryminałów, w których mrok świata splata się z mrokiem ludzkiej psychiki. "Rana" od początku zapowiada się jako historia właśnie o takim ciężarze – i rzeczywiście, pierwsze rozdziały angażują emocjonalnie, trzymają tempo i budują przejmującą atmosferę. Niestety, im dalej w fabułę, tym wyraźniej widać, że autor tym razem sięgnął po zbyt wiele dramatów naraz. Powstała książka, którą czyta się dobrze… dopóki konstrukcja nie zaczyna się kruszyć pod nadmiarem pomysłów, postaci i zaskoczeń mających szokować za wszelką cenę.

Streszczenie książki - o czym jest "Rana" Wojciech Chmielarza?
Akcja „Rany” rozgrywa się w warszawskiej elitarnej szkole prywatnej, której prestiż okazuje się jedynie błyszczącą fasadą. Zaczyna się od pozornie jednoznacznej tragedii: śmierci nastoletniej Marysi, o której mówi się, że rzuciła się pod pociąg. Jej nauczycielka matematyki, Elżbieta, nie potrafi przyjąć tej wersji bez zastrzeżeń – coś w zachowaniu dziewczyny, coś w atmosferze szkoły i coś w rozmowach z uczniami każe jej drążyć głębiej. I drąży.
Równolegle poznajemy polonistkę Klementynę, która usiłuje poskładać swoje życie na nowo. Jest też Gniewomir, wycofany chłopak z trudnego domu, i jego ojciec Sławek – człowiek, którego frustracja i gniew dawno przestały mieścić się w społecznych ramach. Każde z nich niesie własny ciężar, a ich losy splatają się w sposób, którego nikt nie przewidział.
Kiedy Elżbieta znika, napięcie narasta. Uczniowie milczą, nauczyciele bronią wizerunku szkoły, a dyrekcja robi wszystko, by utrzymać pozory normalności. Pojawiają się kolejne tropy – rysunki, tajemnicze relacje między uczniami, pęknięcia w rodzinnych historiach. Z każdą stroną coraz bardziej widać, że pod powierzchnią eleganckiego liceum narasta coś mroczniejszego niż zwykłe szkolne konflikty.
Najbardziej kuriozalne – i niesprawiedliwe wobec czytelnika – jest streszczenie, jakie wydawca serwuje na okładce. Znajdują się tam informacje, które w powieści padają dopiero w środku książki. Dokładnie to sprawdziłam i w wersji papierowej śmierć Elżbiety pojawia się na 178. stronie, a więc znacznie za daleko, by ktoś mógł traktować je jako wprowadzenie. Jest to dla mnie całkowite nieporozumienie, bo sięgając po kryminał oczekuję, że wydawca zaciekawi mnie historią, którą sama będę mogła odkrywać, a nie dostanę spoiler przy pierwszej styczności z książką. Podanie takiej informacji w opisie sprawia, że znika potencjalnie najmocniejszy punkt zwrotny powieści. Jedna rzecz to zdradzić wydarzenie z początkowych rozdziałów, a zupełnie inna — pozbawić odbiorcę zaskoczenia, które konstrukcyjnie miało trzymać fabułę w napięciu.
Chmielarz dotyka w "Ranie" wielu tematów: przemocy domowej, szkolnych patologii, dysfunkcyjnych rodzin, dziecięcej samotności, toksycznych relacji, zaburzeń psychicznych, szemranych interesów. Każdy z tych wątków osobno ma sens, ale razem tworzą przesyt, który zaczyna działać przeciwko opowieści. Z czasem trudno skupić się na konkretnej postaci, bo każda — absolutnie każda — zostaje obarczona długą listą traum i problemów. Zamiast psychologicznej głębi otrzymujemy efekt zasypania czytelnika cudzym nieszczęściem.
Brakuje w tym wszystkim choćby odrobiny normalności, równowagi, światła. Bohaterowie są niemal wyłącznie szarzy albo czarni — od podłych typów po osoby nieprzyjemne, pogubione, irracjonalne. Jedynym jasnym elementem, jak na ironię, okazuje się okładka, która bije swoim różem po oczach.

Najbardziej niedopracowaną postacią wydaje się główna bohaterka, czyli Klementyna — nauczycielka, o której mówi się, że jest starsza, ale nie widać tego ani w jej sposobie myślenia, ani w zachowaniach, ani w dialogach. Chwilami trudno odróżnić ją od Eli, co zaburza wiarygodność i dynamikę między bohaterkami.
Są też momenty, które trudno uznać za przemyślane — jak kwestia rysunków przypisywanych Gniewomirowi, mimo że chłopak nie potrafi rysować. Fakt, że nikt w fabule tego nie zauważa lub nie łączy kropek, uczciwie rzecz ujmując, osłabia konstrukcję śledztwa. Podobnie jest z zabójstwem Elżbiety i nagłym zniknięciem ciała. Zupełnie nikogo nie zastanawia mały dywan, który pojawia się w klasie. W żaden sposób na jaw nie wychodzi zakrwawiona podłoga myta nieudolnie przez x <bez spoilerów>. Jakoś trudno w to wszystko uwierzyć.

Chmielarz podejmuje próbę zbudowania klasycznego kryminału z wieloma możliwymi mordercami, ale w pewnym momencie robi się z tego paradoks „mordercy z kapelusza”. Zdarzenia kumulują się tak gęsto, że stają się wręcz niewiarygodne. Kulminacja fabuły ma być szokująca, ale przy natłoku wcześniejszych zdarzeń robi się po prostu zbyt naciągana. Wątek ojca Gniewomira, opisany w sposób skrajnie dziwaczny, tylko pogłębia to wrażenie. Problemy w domu dyrektorki szkoły, jej męża i córki, która nie radzi sobie z wahaniami nastroju rodziców. Do tego rodzina Gniewomira, gdzie co jeden przypadek to lepszy: ojciec z szemranymi interesami, matka alkoholiczka szukająca wrażeń erotycznych na mieście z byle kim, brat, który wydaje się w miarę normalny, ale wcale taki nie jest. Dramat goni dramat.
Nie sposób odmówić jednak Chmielarzowi umiejętności budowania napięcia i lekkiego pióra. "Rana" wciąga od pierwszych stron i przez długi czas prowadzi czytelnika w poczuciu, że zaraz wydarzy się coś ważnego, że to wszystko zmierza w precyzyjnie zaplanowaną stronę. Lekkie, ale nie infantylne pióro autora to zaleta, dzięki której powieść czyta się szybko. Po niezłej pierwszej połowie książka traci tempo, rozprasza się na zbyt wiele sub-wątków i zaczyna przypominać konstrukcję, w której ktoś dokładał cegły bez liczenia, kiedy ściana w końcu runie. Jest to na pewno materiał i pomysł, z którego dałoby się wycisnąć więcej przy mniejszej liczbie dramatów i tragicznych postaci. Czasem mniej znaczy więcej i o tym Wojciech Chmielarz powinien pamiętać.

Pisarz z Gliwic stworzył powieść, która miała szansę być jednym z jego ciekawszych eksperymentów psychologicznych. Świetnie rozkręcony początek, mocny klimat, dobre tempo — to wszystko obiecuje porządny kryminał. Tyle że wraz z rozwojem fabuły "Rana" zaczyna żyć własnym chaotycznym życiem. W pewnym momencie pękają kolejne bezpieczniki: bohaterowie przestają być wiarygodni, wydarzenia stają się zbyt naciągane, a dramatyzm — wymuszony. I może właśnie w tym tkwi ironia losu: rany mają tu wszystkie postaci, ale jedną z nich okazuje się także ta, którą książka zostawia na czytelniku.
Myślę, że jest wiele lepszych kryminałów w księgarniach i na półkach w bibliotece, ale na pewno polecam Wam ocenić to samodzielnie. Absolutnie nie rezygnujcie z sięgnięcia po "Ranę". Jestem ciekawa Waszych odczuć, o których możecie napisać w sekcji komentarzy.
KulturoNIEznawczyni
Podoba Ci się moja twórczość?
Zobacz, jak możesz wesprzeć moją stronę!
tagi: Wojciech Chmielarz Rana recenzja, recenzje, opinia, opinie, ocena, która książka jest pierwsza, który tom, thriller, kryminał, recenzje literackie, recenzje książek, krytyk literacki, wydawnictwo Marginesy, książki Chmielarza, streszczenie, recenzja literacka



!["Paderborn" Mróz | Okrucieństw ciąg dalszy [recenzja]](https://static.wixstatic.com/media/f75ff7_9d57fd43c6784700be6e6fedda134c19~mv2.png/v1/fill/w_790,h_1200,al_c,q_90,enc_avif,quality_auto/f75ff7_9d57fd43c6784700be6e6fedda134c19~mv2.png)
Komentarze