top of page

Musical? Koncert? Show! SIX - Teatr Syrena [recenzja]

Zaktualizowano: 19 mar 2024

Sześć pięknych, odważnych, zranionych wychodzi na scenę i rozpoczyna swoje show. Kobiety zawładnęły sceną, bo mimo że łączy je jeden mężczyzna, to na scenie nie ma dla niego miejsca. Wielki hit West Endu i Broadwayu przywędrował również do nas, aby zarzucić widzów dobrą energią i przy okazji czegoś o historii nauczyć.


Myśląc o "SIX" trudno jest mi przekonać się do tego, aby określić to jako musical. Było tam tyle utworów i stosunkowo mało dialogów, że bliżej jest mi do powiedzenia, że był to koncert, a jeśli nie koncert to widowisko albo show. Tak, SHOW to najlepsze, co znalazłam, aby móc określić to, co się działo przez 80 minut na scenie Teatru Syrena. Przez ponad godzinę czułam się częścią tej historii. Był ogrom klaskania, podśpiewywania, wybijania rytmu. Widać, że bohaterki miały za zadanie uruchomić publiczność i to się udało znakomicie. Do tego kilka żartów siadło perfekcyjnie i już można mówić o gwarancji świetnej atmosfery.


"SIX" plakat

Z mojego punktu widzenia, warto przed udaniem się na to widowisko przejrzeć materiały na stronie teatru, aby lepiej poznać bohaterki. Na marginesie, marketingowo jest to dopięte na ostatni guzik! Są trailery, wywiady z poszczególnymi postaciami, wszystko to, czego potrzeba, aby już przed pójściem na musical poczuć jego klimat. Ja akurat jestem w grupie, która nie oglądała wcześniej żadnej serialowej produkcji na temat życia Henryka VIII i jego sześciu żon, dlatego przeczytanie choćby skrótowej biografii na jednej ze stron pozwoliło mi na skupienie się na muzyce i żartach, a nie łapaniu szczegółów z życia pań. Polecam choćby tę stronę ze skrótowym opisem najważniejszych wydarzeń z życia każdej z kobiet: histmag.org


Sztuka rozpoczyna się od mocnego uderzenia. Mamy świetne utwory, które zostały przetłumaczone tak dobrze, że mogą konkurować z oryginałami. Energetyczny utwór zapowiada, że będzie na scenie ogień. Kilka chwil później panie się przedstawiają i rozpoczynają spór o to, której z nich było w życiu najciężej. Nie jest to zadanie proste, aby wyłonić królową, której los płatał najwięcej figli, choć ja mam tu swoją faworytkę. "Rozwiedziona, stracona, zgon, rozwiedziona, stracona, wdowa po." Każda z inną historią, każda w innym kolorze.


"SIX" zdjęcie 1

źródło: https://teatrsyrena.pl/six-musical/, Krzysztof Bieliński


Właśnie ta idea poznania żon władcy jest tu największą wartością. Skupiamy się w pełni na kobietach, które u boku męża często pełniły rolę jedynie dopełnienia, czy też brutalniej, płodzenia dziedzica tronu. Dowiadujemy się o perypetiach każdej z kobiet, o rozterkach, bolączkach i często okrutnym zakończeniu ich życia.


  1. Katarzyna Aragońska - rozwiedziona: Agnieszka Rose

  2. Anna Boleyn - stracona: Izabela Pawletko

  3. Jane Seymour - zgon: Marta Burdynowicz

  4. Anna z Kleve - rozwiedziona: Małgorzata Chruściel

  5. Katarzyna Howard - stracona: Anna Terpiłowska

  6. Katarzyna Parr - wdowa: Marta Skrzypczyńska

Największym zastrzeżeniem jest to, że nie czułam w tym wszystkim, że mowa tu o królowych żyjących w Londynie w XVI wieku. Zamysł na pewno był taki, aby uwspółcześnić te bohaterki, aby stały się przez to nam bliższe i łatwiejsze do określenia i zrozumienia. Z drugiej strony brakowało mi dodania choćby do strojów czy scenografii elementów, które mogłyby przypominać o czasach, w których panie żyły. Zmieniając tekst piosenek i nazwiska bohaterek można dopasować w takiej sytuacji musical pod każdą inną historię kobiet jednego mężczyzny. Co wy na to, aby zrobić spektakl o pięciu żonach Michała Wiśniewskiego albo o kobietach które były w relacji z Justinem Bieberem?


Nie zrozumcie mnie źle, ale próbuję właśnie pokazać, że otoczka była zbyt uniwersalna, jak na to, o jakich czasach powinniśmy myśleć, kiedy śpiewa Katarzyna Aragońska czy Katarzyna Parr. Występy wszystkich pań były raczej w podobnym klimacie. Jest energicznie i popowo. Wybija się występ Marty Burdynowicz w roli Jane Seymour, która swoją historię opowiada za pomocą poruszającej, melancholijnej, rozrywającej duszę piosenki. Zmiana klimatu następuje również w przypadku księżniczki niemieckiej Anny z Kleve (w tej roli Małgorzata Chruściel), która zamienia strój i wchodzi w nieco bardziej charakterystyczne brzmienie wplątując do utwory niemieckie słowa.


"SIX" zdjęcie 2

źródło: https://teatrsyrena.pl/six-musical/, Krzysztof Bieliński


Pozostałe bohaterki swoje życiorysy opowiadają przy muzyce popowej, gdzie melodią spokojnie mogłyby się nawzajem powymieniać. Tutaj zaznaczę, że wszystkie utwory bardzo mi się podobały, ale po prostu znów nie oddawały o końca charakteru poszczególnych kobiet i w najmniejszym stopniu nie nawiązywały do czasów, w których żyły. Niby marudzę o tym, ale przyznam, że po wyjściu z Syreny od razu wrzuciłam na słuchawki playlistę z oryginalnego wykonania i piosenkę "Ex-Wives" oraz "SIX" zapętlałam przez kolejne dni wielokrotnie. Na Spotify najcześciej odtwarzanym utworem z tej listy jest natomiast "Don't Lose Ur Head" i też mnie to nie dziwi.


A tak właściwie, czy nie macie skojarzenia "Ex Wives" z "Cell Block Tango" z "Chicago"? Oczywiście głównie bazuje ono na wymienianiu słów kluczowych, ale od razu po usłyszeniu "Ex-Wives" miałam wrażenie, że z czymś mi się to kojarzy i już chwilę później wpadłam myślami na "Chicago".



Powoli przechodząc do podsumowania podkreślę trzykrotnie - bawiłam się doskonale, doskonale, doskonale! Brakło mi odrobinę klimatu z przeszłości, ale zabawa była wyśmienita i show zrobione w Syrenie przez szóstkę fantastycznych kobiet, które wiedzą o co chodzi w występach na scenie było świetne. Kilka wyróżnień, bo jakże mogłoby być inaczej. Uwielbiam ciepły, nieco słodki głos Marty Burdynowicz, a wzroku ponownie nie mogłam oderwać od Anny Terpiłowskiej. O Annie Terpiłowskiej pisałam kilka ciepłych słów przy okazji "Rodziny Addamsów".



Już wtedy wyszła dla mnie na pierwszy plan, a teraz udowodniła, że to nie przez przypadek właśnie jej mój wzrok szukał na scenie najczęściej. Terpiłowska wcielająca się w Katarzynę Howard daje z siebie wszystko i energią w ruchu scenicznym przewyższa swoje koleżanki. Widać, że przy tym doskonale się tym występem bawi. Wokalnie wolę niższe brzmienie jej głosu, choć w utworze "All You Wanna Do" (wersja polska "Wszystko czego chcę") również w górnych rejestrach było dobrze, więc jest to tylko moja luźna preferencja. Moje skupienie na Katarzynie Howard nie oznacza, że pozostałe panie pozostają gdzieś w tyle, bo siłą "SIX" jest sześć niesamowitych kobiet, a Teatr Syrena może cieszyć się tym, że takich pań w swoim zespole ma nawet więcej. W szerokiej obsadzie znajdziemy 9 nazwisk, które wymiennie pojawiają się na scenie.


Wspominałam o świetnej promocji tego spektaklu przez Syrenę. Dodatkowo pozwolenie na filmowanie ostatniego utworu na bis powoduje zatrzęsienie nagrań na social mediach i w ten sposób o spektaklu dowiadują się kolejne osoby. Bardzo fajny pomysł, a i każdy może sobie małą pamiątkę na telefonie zapisać. Jestem na tak!





Jeśli jeszcze nie byliście na "SIX" to nie wiem co tu robicie. Grają cały czas, więc okazji jest mnóstwo! Ruszajcie i bawcie się znakomicie!



"We're one of a kind

No category

Too many years

Lost in history

We're free to take

Our crowning glory

For five more minutes

We're SIX!"



KulturoNIEznawczyni


tagi: "SIX" six, teatr Syrena, teatr muzyczny, Warszawa, kultura, sztuka, teatr, kulturonieznawczyni, kulturroznawczyni, recenzja, opinia, opinie, ocena, opis, streszczenie, na co do teatru, najlesze teatry w Polsce, najlesze teatry w Warszawie, dobra sztuka, musical, show, kulturoznawca, recenzent, krytyk, blog o teatrze, blog o spektaklach teatralnych, blog muzyce, strona o teatrze, strona o spektaklach teatralnych

1 Comment


Byłam w sobotę i mam mieszane uczucia. Mówi się, że wino im starsze, tym lepsze i zaczynam czuć podobnie w stosunku do "Six". Dzisiaj lepiej niż zaraz po. Bo zaraz po byłam rozczarowana w stosunku do oczekiwań, które były chyba zbyt duże. Głównie dlatego, że miałam problem ze zrozumieniem słów piosenek. Ponadto dla mnie również było to bardziej show, niż klasyczny musical. Jestem ciekawa jak odbiorę "Six" w krakowskim Variete. Bilety na majówkę kupione.

I jeszcze jedno, utwory w wersji angielskiej robią na mnie o wiele większe wrażenie.

Edited
Like
bottom of page