top of page

"HRABI Duszkiem tak!" Książka pretekstem do wspomnień o Asi Kołaczkowskiej [recenzja]

Dzisiaj będzie trochę wspomnień, trochę nostalgii, trochę tęsknoty i żalu do świata. Ale będzie też wesoło i śmiesznie, bo w końcu o Kabarecie Hrabim i królowej (vel carycy) polskiej sceny kabaretowej Joannie Kołaczkowskiej. A o nich inaczej mówić nie można. Trzy miesiące po odejściu Joanny Kołaczkowskiej sięgnęłam po książkę "HRABI Duszkiem tak!", którą czytałam prawie miesiąc. Wcale nie duszkiem. Raczej spokojnie i bez pośpiechu. A dlaczego? O tym dzisiaj.


"HRABI. Duszkiem tak” to książka, która – choć formalnie mieści się gdzieś między kroniką artystyczną a albumem – w istocie jest czymś znacznie więcej. To zapis wspólnoty, która powstała nie z deklaracji programowych, lecz z wrażliwości, temperamentu i nieposkromionej potrzeby opowiadania o świecie poprzez śmiech. I dlatego właśnie wersja papierowa – ze zdjęciami, zapisami skeczów, dopiskami i marginesowymi anegdotami – okazuje się nie tyle opcją, ile koniecznością. Porzuciłam więc mojego Kindle'a i sięgnęłam po wydanie tradycyjne, bo to książka, którą trzeba trzymać w rękach. Dodam też swój margines i zapisek - jest pięknie wydana. Taka kolorowa, bogata w zdjęcia, których nigdy nie widziałam i zapisy skeczów, których nigdy nie słyszałam. Kawał dobra o najlepszym polskim kabarecie.


Hrabi Duszkiem Tak okładka książki


Największą siłą publikacji jest odsłonięcie tego, co zazwyczaj pozostaje dla przeciętnego widza niewidoczne: jak wiele kabaret czerpie z życia prywatnego, jakie relacje panują między członkami grupy, jak wygląda naturalny proces twórczy, czy nawet wybory na nazwę programu kabaretowego. Lektura przynosi te „olśnienia”, w których czytelnik odkrywa, że pewne frazy czy całe fragmenty kultowych skeczów urodziły się nie w pracowni dramaturga, ale – na przykład – w kuchni u mamy Asi Kołaczkowskiej. Jej „oka nie wyjmiesz” ze skeczu „Egzamin” okazuje się cytatem z rodzinnego repertuaru.


Z kolei opowieść o improwizowanej akcji Asi, która podczas występu usiadła na widowni, aby obrzucać pozostałych członków zespołu autentycznymi, niekiedy zabawnymi, niekiedy bolesnymi komentarzami zaczerpniętymi z doświadczeń scenicznych, uświadamia czytelnikowi, jak nierozerwalnie splecione są tu dwie sfery: sztuka i codzienność. I tak, niektóre określenia, które padają w tym skeczu są tak odklejone, że w życiu nie wpadłabym na to, że są prosto zaczerpnięte z rzeczywistej sytuacji. A jednak. Fajnie móc czegoś takiego się dowiedzieć.


To momenty, które przypominają, że kabaret – szczególnie w wydaniu Hrabi – nie jest jedynie formą rozrywkową, lecz swoistym archiwum życia społecznego. Zapisem ludzkich reakcji, nieporozumień, śmiesznostek i lęków. Materiałem, który staje się budulcem kolejnych programów i spektakli. O wielkości tej czwórki świadczą właśnie takie skecze, gdzie potrafią doskonale wyczuć widza, trafić do niego, ale nie przegiąć. To wielka umiejętność. A na dodatek przez cały okres działalności nie podjęli się tematów polityki i religii, a jak wiadomo, w innych kabaretach są to główne tematy do śmiechu. Bardzo za taką decyzję Hrabich szanuję.


Hrabi Duszkiem Tak / kadr ze skeczu

źródło: mat. Kabaretu HrAbi / program "Wady i waszki" (2018)


Jednym z najciekawszych wymiarów książki są luźne rozmowy pomiędzy członkami Hrabi. To nie są wywiady – to dialogi, które pozwalają zajrzeć pod powierzchnię oficjalnych historii. Widzimy też drogę każdego z artystów do momentu, w którym ich ścieżki przecięły się właśnie tu. Szczególnie ciekawe były dla mnie perspektywy tych, którzy do kabaretu dołączyli później. Dla Lopeza obecność Asi Kołaczkowskiej i Dariusza Kamysa, ich autorytet i wieloletni dorobek, były czymś na kształt spotkania z mistrzami. Propozycja dołączenia do zespołu miała dla niego niemal inicjacyjny wymiar. To że Lopez miał tak wielki szacunek do Asi i z wręcz hołdem opowiadał o Aśce i możliwości współpracy z nią to... coś pięknego.


To wszystko tworzy portret grupy, której siła tkwi nie tylko w talencie, ale w zrozumieniu i silnych relacjach – czasem zderzających się różnorodnymi temperamentami, mocnymi charakterami, chęcią postawienia na swoim. Chronologiczna konstrukcja książki, powiązana z kolejnymi programami, pozwala śledzić ten rozwój, choć biograficzne wstawki bywają czasem chaotyczne i trudno je złożyć w jedną linię czasu. Przynajmniej ja takie wrażenie odniosłam. To nie jest reklama kabaretu lecz spójna opowieść o ich członkach. O tym, że każdy z nich jest inny, co innego w życiu przeżył, czego innego doświadczył. Mają inne pomysły, charaktery, a jednak potrafili się dotrzeć i dogadać.


Mnóstwo wspólnych projektów i pomysłów na zawsze zapisało ich na kartach kabaretowej historii. Ja przyznam się, że Kabaret Hrabi to jedyny kabaret który od wielu lat kocham oglądać. Dawno, dawno temu jeszcze lubiłam Łowców.B oraz Ani Mru Mru, ale to czasy wczesnego dzieciństwa. Później już tylko Hrabi. Aaa i cuuudowny projekt Spadkobierców. To było fenomenalne!


Hrabi Duszkiem Tak / kadr ze skeczu Joanna Kołaczkowska i Lopez

źródło: mat. Kabaretu HrAbi / program "Dracula" (2005)


Ważną częścią publikacji są w pełni zapisane skecze – doskonale znane i te mniej popularne. Możliwość przeczytania ich „na sucho”, w formie tekstowej, paradoksalnie pogłębia docenienie warsztatu Hrabi. Dopiero jako zapis słowny ujawniają się struktura, precyzja, wyczucie rytmu, bogactwo języka i uważność na szczegóły. Widać kunszt i świadomość formy, ale też ogromną swobodę w poruszaniu tematów międzyludzkich bez popadania w banał czy publicystyczność. Niekiedy czytałam skecz doskonale go znając i widząc, i słysząc głosy poszczególnych członków kabaretu. Innym razem nie znałam skeczu i po jego przeczytaniu szukałam go w internecie. I o ile już czytając suchy tekst wiedziałam, że ma on potencjał, to wykonanie na scenie przewyższało moje oczekiwania. To siła dobrze dobranych ludzi, którzy wiedzą jak interpretować kolejne frazy, aby widz śmiał się do rozpuku.


To jednak nie jest książka, którą można dziś czytać w całkowitym oderwaniu od tego, co wydarzyło się niespełna sześć lat po jej publikacji. Śmierć Asi Kołaczkowskiej – postaci absolutnie wyjątkowej, centralnej, cieszącej się niespotykanym w polskiej kulturze ponadśrodowiskowym uznaniem – nadaje lekturze radość wspomnień i ciężar żalu do świata.


Hrabi Duszkiem Tak / kadr ze skeczu

źródło: mat. Kabaretu HrAbi / program "Gdy powiesz: „TAK”" (2005)


Dla mnie to była pierwsza śmierć osoby medialnej, która naprawdę mnie dotknęła. Nie znałam Joanny Kołaczkowskiej osobiście, widziałam ją na żywo tylko dwa razy, a mimo to poczułam realny, ogromny, trudny do opisania smutek. Uczestniczyłam w pogrzebie 28 lipca 2025 roku, który miał miejsce na warszawskich Powązkach z potrzeby oddania hołdu i podziękowania za te wszystkie lata uśmiechu. Był to jeden z najbardziej poruszających ceremoniałów, jakie przeżyłam — było trochę śmiechu, dużo wzruszeń, ogrom wspomnień, wielu przemawiających artystów, nagłe zrywy deszczu i pięknego słońca. Niezwykle poruszająca przemowa pełna łez Szymona Majewskiego, piękne pożegnanie przez Artura Andrusa i niezwykły moment podczas słów Dariusza Kamysa. Tych oklasków na klęcząco, których Asia nigdy wcześniej nie doświadczyła, a o których kiedyś wspominała w żartach w jednym z wywiadów. I tak, to Artystka, która w pełni zasługiwała na to, aby oklaskiwać ją na klęcząco. Za całą twórczość, lata pracy, za uszczęśliwianie i rozśmieszanie. Za to wszystko ten zgromadzony tłum na pogrzebie chciał Joannie Kołaczkowskiej podziękować.


Mówi się, że nie ma osób niezastąpionych. I jak wiadomo - tak właśnie jest. Ale w każdej definicji jest wyjątek i właśnie Hrabina Pączek to ten wyjątek. To kobieta, której nie da się zastąpić i myślę, że nikt nawet nie będzie próbować wchodzić w jej buty. Wiecie o które buty mi chodzi.


Joanna Kołaczkowska pogrzeb

źródło: mat. własne


Dzięki tej książce można na nowo zobaczyć talent Asi Kołaczkowskiej, wyjątkowość i tę niebywałą charyzmę, która nie polegała na wielkich gestach, tylko na autentyczności w śmiechu, ruchu, aktorstwie i komicznym instynkcie, jakiego nie da się nauczyć. To także przypomnienie, jak ważne jest, że Asia nie zmarnowała swojego potencjału, tylko poświęciła się temu, co naprawdę kochała — i zostawiła po sobie coś trwałego, do czego możemy zawsze wracać. Mam nadzieję, że Hrabi zdecydują się kiedyś uporządkować i udostępnić wszystkie swoje programy, by ta spuścizna była łatwiej dostępna. Była swego czasu strona hrabi.tv, ale w tym momencie jest ona niedostępna. Mam nadzieję, że zespół pracuje nad tym, aby strona wróciła i to z jeszcze większą liczbą materiałów i pełnych programów.


Joanna Kołaczkowska pozostanie królową polskiego kabaretu, nawet jeśli sama nie przepadała za tym określeniem. Jej talent, śmiech i bezbłędne wyczucie komizmu na zawsze pozostaną utrwalone w nagraniach. Wielki to ból, że już więcej tak fenomenalnej Artystki nie zobaczymy na scenie i że już więcej skeczów i piosenek nie wyjdzie spod jej pióra. Ale to też wielkie szczęście, że dane nam było cieszyć się talentem Joanny Kołaczkowskiej przez tyle lat.


Mało dzisiaj o Kamysie, Bajerze i Lopezie, ale wiecie jak jest. Na pewno mi wybaczą. A ja na pewno będę chciała wesprzeć nową odsłonę kabaretu HrAbi i uczestniczyć w pierwszej trasie panów. To świetni artyści kabaretowi, którzy w męskim gronie również na pewno przyniosą nam wiele uśmiechu w kolejnych latach. I tego im życzę.


KulturoNIEznawczyni


Podoba Ci się moja twórczość?

Zobacz, jak możesz wesprzeć moją stronę!

postaw kawę - baner

tagi: HRABI Duszkiem tak recenzja, Joanna Kołaczkowska, pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej, relacja, recenzje, opinie, wspomnienia, wspomnienie HrAbi, czy warto, książka, wywiad, streszczenie, opis, opinia, kulturoznawczyni, krytyk literacki

Komentarze


bottom of page