top of page

Biedne dzieci złych rodziców. "Klub niepokornych" Garnizon Sztuki recenzja

Zaktualizowano: 19 mar 2024

Czyli problemem są zawsze rodzice, tak? Ale... czy na pewno taki miał być przekaz "Klubu niepokornych", czyli najnowszej sztuki wystawianej w Garnizonie Sztuki? W tym sezonie nie byłam na wielu premierowych spektaklach, ale akurat taką udało mi się zupełnie przypadkowo trafić na koniec roku. Zapraszam na analizę tego, co się wydarzyło tego dnia na scenie przy Konopnickiej. Dzisiaj będzie nieco więcej zastrzeżeń niż ostatnio, więc popcorn w dłoń i lecimy.


Po kilku bardzo udanych spektaklach w teatrze Grażyny Wolszczak i Joanny Glińskiej w końcu nadchodzi moment, kiedy moje brawa stają się znacznie cichsze. Wydaje mi się, że nie tylko u mnie, ale to moje subiektywne wrażenie, jak w sumie wszystkie inne przedstawiane tu opinie.


W "Klubie niepokornych" spotykamy się ze sztampowym motywem o tym, jak wszyscy jesteśmy różni, jak na pierwszy rzut oka życie innych jest usłane różami, a dopiero, jak się lepiej wpatrzymy i nawzajem poznamy, to wychodzą brudy i trudy, z którymi każdy z nas się zmaga. Nie mogę powiedzieć, że jest to coś odkrywczego, bo takowa baza pojawia się wiele razy zarówno w filmach, książkach, serialach, jak i sztukach teatralnych. Sam pomysł jest jak najbardziej w porządku, ale nie zaskakuje mnie w żaden sposób.


Garnizon Sztuki Klub Niepokornych plakat

Odebrałam cały ten spektakl jak taką mało śmieszną komedię z lat 90. Taką dla nastolatków. Największym moim zastrzeżeniem są bowiem dialogi, które po prostu nie porywają. Widać, że miały być w zamyśle śmieszne, ale w zdecydowanej większości dla mnie takie nie były. Jeśli chodzi o samą historię to mamy tu 5 młodych ludzi, którzy trafiają hmm... "do kozy" i zostają odcięci od świata przez zabranie im telefonów. Wprawdzie mają komputer, ale to już tam jakiś szczegół. Idea jest taka, że znają się jedynie z widzenia i z plotek, które nawzajem o sobie słyszeli. Do tej pory nie mieli okazji lepiej się poznać, porozmawiać.


Zgodnie z opisem teatru nasza piątka to: "Tajemnicza, zamknięta w sobie dziwaczka Marta, królowa piękności, uzależniona od social mediów, przebojowa influencerka Klaudia, lizusowaty kujon Eliasz, atrakcyjny sportowiec Łukasz i chuligan, zbuntowany raper Mati. Jest też surowa nauczycielka, która nosi w sobie mocno skrywaną tajemnicę."


KLAUDIA - Kornelia Strzelecka

MARTA - Iga Krefft

ŁUKASZ - Adam Zdrójkowski / Filip Orliński

ELIASZ - Patryk Cebulski

MATI – Jan Wieteska / Filip Orliński

NAUCZYCIELKA – Magdalena Kumorek


To co mnie tu razi to bardzo nierówne postaci. Zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się niezwykle pobudzony raper Mati, który w trakcie spektaklu zrobił zapewne kilka kilometrów chodząc wciąż to w jedną, to w drugą część sceny. Dla mnie był zbyt aktywny, a przez to pozostałe postacie miały zdecydowanie mniej możliwości do grania pierwszych skrzypiec. Z drugiej strony jego historia jest "jakaś". On na pewno ma konkretny charakter, podobnie jak postać kujona Eliasza. Pozostała młodzież, która według opisu sztuki ma być równie charakterystyczna, jedynie opowiada o swoim charakterze, ale w żaden sposób swoją postawą tego charakteru nie pokazuje. Nasza influencerka/ gwiazda nie zachowuje się jak gwiazda, nie jest taka "ą" "ę". Nie jęczy i nie wzdycha, że została pozbawiona telefonu. Generalnie niczym wielce się nie wyróżnia. Dziwaczka Marta swoją dziwność ukazuje jedynie w tym, że początkowo odcina się od nowych znajomych i cały czas spędza z nosem w książce. Jej historia opiera się na tym, że lubi czytać "Iliadę", pić wino i chce mieszkać w Portugalii. Akcja ze szkłem zupełnie wywalona z kosmosu. Nie rozumiem tu motywacji i chęci nagłego zszokowania widzów.


Garnizon Sztuki Klub Niepokornych plakat2

mat. prasowe Garnizon Sztuki


Sportowiec to najfajniejszy gość w stawce, ale to, że jest sportowcem określone jest tylko przez to, że jest na sportowo ubrany. Żadnego konkretnego charakteru w tej postaci nie widzę, choć spośród pięciu bohaterów to właśnie on staje się dla mnie numerem jeden. Zapewne przez świetną grę aktorską Filipa Orlińskiego. Wielkie brawa, bo zrobił to świetnie i bardzo pasuje do tej roli. (Jeśli pomyliłam nazwisko tego aktora to najmocniej przepraszam. Mam zerową pamięć do twarzy, a na stronie teatru nie znalazłam informacji o obsadzie tego dnia.)


Kolejna postać to nauczycielka grana przez Magdalenę Kumorek. Tak przerysowanej w ruchach postaci trudno szukać. Obstawiam, że taki był zamysł i tak nakazywał scenariusz, bo Magdalenę Kumorek widziałam już przy okazji "Niepamięci", gdzie do gry aktorskiej nie miałam zastrzeżeń, a nawet byłam bardzo pozytywie zaskoczona.




UWAGA SPOJLER

W "Klubie niepokornych" mamy ostrą, miejscami wręcz wredną nauczycielkę, która jak się okazuje również skrywa mroczną tajemnicę rodzinną. Tu przyznam, że może czegoś nie zrozumiałam, ale było to w pewnym momencie bardzo dziwne. Dowiadujemy się o tragedii w domu kobiety, a chwilę później bezwzględna pani profesor daje uczniom za zadanie posegregowanie całej sterty dokumentów. Dziwnym trafem w ich ręce wpada nagranie, które jest dowodem na nieetyczne zachowanie Herman. Przesłanie tego nagrania do kuratorium, czy choćby dyrektora placówki byłoby jednoznaczne z utratą stanowiska przez nauczycielkę. Uczniowie finalnie wspólnie dochodzą do wniosku, że nie chcą pogrążać kobiety. Nie rozumiem momentu, kiedy po tej decyzji Herman wchodzi na scenę i mówi, że eksperyment się udał, tak jakby całą historię z synem wymyśliła, podłożyła nagranie i chciała tym czegoś naszą młodzież nauczyć. Jeśli takie miało być naprawdę rozwiązanie tej historii to nie kupuję tego. Poza naiwniactwem to nie podoba mi się gra na uczuciach i posłużenie się tragedią syna. Tak jak wspominałam, nie mam przekonania nad taką interpretacją tej sztuki, więc stawiam tu bardziej znak zapytania niż kropkę.


Garnizon Sztuki Klub Niepokornych plakat3

mat. prasowe Garnizon Sztuki


Abstrahując od tego, ważne dla sztuki jest to, że każdą kolejną sceną coraz lepiej poznajemy młodych bohaterów. Mimo początkowego zakładania, że są zwykłymi nastolatkami z przeciętnymi problemami, dowiadujemy się, że każde z nich skrywa za swoją maską swoje drugie "ja". Nie jest to zaskoczenie, ale jestem ciekawa, czy wydźwięk miał być taki, że to rodzice są zawsze problemem. Nikt tego wprost nie mówi, ale przeanalizujmy sobie to, czego się dowiadujemy o uczniach.


Kujon Eliasz jest już przytłoczony nawałem nauki i lekcji dodatkowych, które finansuje mu pracująca na kilka etatów matka sprzątaczka, która wszystkie zarobione pieniądze przeznacza na edukację syna. Jako sprzątaczka jest niespełniona przez swój status społeczny i poziom wykształcenia. Chce za wszelką cenę uniknąć takiej przyszłości dla swojego syna. Przez to obiera kierunek skrajności i tym samym krzywdzi Eliasza, od którego wymaga wciąż dużo za dużo. Influencerka Klaudia jest również ofiarą ambicji swojej matki, która karierę robi w internecie i chce, aby dziewczyna również była zawsze tą najpopularniejszą. Ma zbyt duże oczekiwania co do popularności, zaangażowania w karierę i wyglądu młodej dziewczyny, która jak się okazuje wcale nie jest zainteresowana takim życiem i marzy o normalności. Bad boy Mati ma problem z ojcem alkoholikiem. Agresja, przemoc, alkohol. Chłopak nie radzi sobie z myślą, że nigdy nie wie, w jakim stanie zastanie ojca wracając do domu. Przystojny sportowiec okazuje się gejem. Tu mamy problem braku akceptacji i obawy przed ujawnieniem swojej orientacji seksualnej przed bliskimi. Chłopak wie, że jego ojciec jest homofobem, dlatego wciąż odwleka coming out. Na końcu listy "świruska" Marta, ale ona chce tylko książek, wina i mieszkania w Portugalii, więc nie znalazłam jakiegoś konkretnego problemu w jej życiu.


Czyli jak widać wszędzie ci rodzice.


Wróćmy jednak na moment do sportowca, którego historia akurat jest najbardziej rozwinięta i można tu coś ciekawego, wartościowego zauważyć. Chłopak okazuje się być bardzo emocjonalnym, wrażliwym mężczyzną, który ma świadomość swojej atrakcyjności fizycznej, ale w tym przypadku to bardziej mu ciąży niż pomaga. Fakt, że jest męskim sportowcem sprawia, że nikt nawet nie przypuszcza, że może być homoseksualny. Ktoś by powiedział, "ale w czym problem". Jednak nie do końca. Łukasz mówi, że dla niego szczęście to miłość, a tej miłości nie może znaleźć. Interesują się nimi kobiety, ale nikt nie wie, że w jego oczach atrakcyjni są mężczyźni. Fakt, że boi się coming outu i nie wygląda na geja sprawia, że nie ma co liczyć na jakiekolwiek zainteresowanie osób tej samej płci. Nie nastraja również pozytywnie, że w momencie, kiedy zdradza swój sekret grupie nowych znajomych, nikt go specjalnie nie wspiera. Prosi o to, aby nikomu o tym nie mówili, bo wciąż chce zachować tę informację w ukryciu. Czyli Łukasz pozostaje w ukryciu, bez wsparcia od znajomych i rodziny. Można domyślać się, że nadal będzie to sprawiać mu ból i dyskomfort.


Garnizon Sztuki Klub Niepokornych zdjęcie

Podsumowując krótko, bo widzę, że całe moje rozmyślenia to punktowanie tego, co nie przypadło mi do gustu. Nie uznaję "Klubu niepokornych" za dobrą sztukę, ale też nie za najgorszą. Raczej na podsumowaniu roku będzie plasować się w dolnej części stawki. I nic w tym złego. Wychodząc z teatru usłyszałam kilka głosów na zasadzie "no taka tam, ale myślę, że XXX by się spodobało". Dokładnie tak samo myślę, bo o ile do mojego serca ten spektakl nie trafił, to zapewne byłabym w stanie wymienić kilku znajomych, którym ta sztuka mogłaby się spodobać. O to też chodzi w sztuce. Nigdy nie trafimy do wszystkich, ale jeśli choć jedna osoba wyjdzie z teatru zmieniona to znaczy, że było warto. I tym optymistycznym akcentem kończymy, a w Garnizonie widzimy się już niebawem na "Victoria | True Woman Show".



KulturoNIEznawczyni


tagi: Garnizon Sztuki, Klub niepokornych, "Klub Niepokornych",premiera, sztuka premierowa, Wolszczak, Zdrójkowski, Kumorek, recenzja, krytyka, opinie, opinia, czy waro, o czym jest, obsada garnizon sztuki, aktorzy garnizon sztuki, kulturonieznawczyni, kulturoznawczyni, strona o teatrze, strona o sztuce, recenzent, teatr, sektakl, komedia, dramat

Komentarze


bottom of page