"Kim jest Pan Schmitt?" Teatr Współczesny o ludziach i łososiach [recenzja]
- KulturoNIEznawczyni
- 5 mar
- 4 minut(y) czytania
W ostatnim czasie na mojej kulturalnej liście było sporo dramatów i musicali. Z wiadomych mi powodów postanowiłam odpocząć od komedii, bo wiem, jak trudno stworzyć taką, abym naprawdę dobrze się na niej bawiła i szczerze śmiała. Na pewno łatwiej mnie zachwycić dramatem niż komedią – to wiem od dawna; dlatego gdy polecam sztukę z tych zabawnych, musi to oznaczać, że jest naprawdę dobra. Jako że Teatr 6. Piętro nie gra już fenomenalnego "Niezwyciężonego", postanowiłam poszukać dla niego zastępstwa. Tak trafiłam do Teatru Współczesnego na spektakl "Kim jest pan Schmitt"?
"Kim jest pan Schmitt?" w reżyserii Jarosława Tumidajskiego to spektakl, który doskonale wpisuje się w kanon komedii niebanalnej. Przez niemal cały czas trwania bawi i rozśmiesza, aby pod koniec sztuki zwiększyć znacząco napięcie i pozostawić w widzu ślad na dłużej. To sposób na to, aby widownia śmiała się w trakcie spektaklu, ale żeby wychodziła zaciekawiona, zamyślona, z miną nieoczywistą. To przedstawienie, które prowokuje do przemyśleń jeszcze długo po opuszczeniu teatru. A to dobra wiadomość dla tych, którzy nie lubią prostych komedii, o których zapominają już na drugi dzień.

O czym jest sztuka "Kim jest Pan Schmitt?"
Sztuka "Kim jest pan Schmitt?" autorstwa Sébastiena Thiéry’ego to intrygująca, pełna absurdu i humoru historia, która stawia pytania o tożsamość, rzeczywistość i kontrolę nad własnym życiem.
Opowieść zaczyna się niewinnie – główni bohaterowie, państwo Baranowie, jedzą kolację w swoim mieszkaniu. Nagle dzwoni telefon, ale problem w tym, że nie mają w domu telefonu. Chwilę później okazuje się, że ich dokumenty oraz rzeczy osobiste należą do kogoś innego – do tajemniczego pana Schmitta i jego żony. Mimo ich protestów i prób udowodnienia własnej tożsamości, otoczenie (w tym policja i lekarz) coraz bardziej przekonuje ich, że są kimś innym.
Sztuka balansuje na granicy komedii, thrillera i groteski, prowadząc widza przez pełną napięcia i nieoczywistości grę, w której nic nie jest takie, jak się wydaje. To opowieść o tym, jak łatwo można stracić poczucie własnej tożsamości pod wpływem manipulacji, presji społecznej i absurdalnych sytuacji.

źródło: mat. Teatru Współczesnego
Fabuła początkowo wydaje się prosta – pan Baran prowadzi zwyczajne życie, aż nagle okazuje się, że jego otoczenie próbuje wmówić mu, że jest kimś innym. Zmieniają się jego dokumenty, ubrania oraz specjalizacja lekarska. Nagle okazuje się, że mieszka w Luksemburgu, a nie jak dotychczas we Francji, a nad komodą zamiast portretu matki wisi obraz wyżła. Kim jest tak naprawdę pan Schmitt? A może to pan Baran się myli? Jako widz szybko staramy się domyślić, o co w tym wszystkim chodzi. Całe szczęście pan Baran nie jest w tym wszystkim sam. Równie zagubiona jest jego małżonka, która również nie ma pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi.
Największym atutem przedstawienia jest fenomenalna gra aktorska. Pan Baran, grany przez Andrzeja Zielińskiego, jest pełen ekspresji, emocji ale jednocześnie jego reakcje są autentyczne i nieprzerysowane. Każdy gest, spojrzenie, mimika budują napięcie i sprawiają, że jego postać jest niezwykle wiarygodna. Można w tym momencie wstać i klasnąć głośno w dłonie, bo to co robi na scenie Andrzej Zieliński zasługuje na największe pochwały. Byłam szczerze zachwycona jego postacią i tym, w jak naturalny sposób została ona zagrana. A bardzo łatwo byłoby tę postać przerysować. Tu jest to wszystko zrobione z wyczuciem i smakiem. Wielkie brawa!

źródło: mat. Teatru Współczesnego
Pozostali aktorzy również bardzo dobrze odnajdują się w tej pełnej absurdu rzeczywistości. Świetnie Panu Baranowi partneruje jego żona. W tej roli Agnieszka Suchora, która świadomie oddała więcej przestrzeni głównemu bohaterowi, ale sama nie zeszła na drugi plan. Była ciągle obok, a jej obecność w tej sztuce jest niezwykle istotna dla samego spektaklu, jak i przede wszystkim dla Pana Barana. Szczególnie interesująca jest zmiana w zachowaniu pani Baran w pewnym momencie spektaklu – trudno jednoznacznie ją szybko zinterpretować, co tylko dodaje historii wielowymiarowości.
Tempo spektaklu jest dobrze wyważone. Dialogi są dynamiczne, a sceny nie zostały przeciągnięte, co sprawia, że czas w teatrze mija błyskawicznie. Przejrzyście prowadzona linia fabularna wciąga widza coraz głębiej w historię bohatera, aż w końcu prowadzi do wstrząsającego finału. Komedia zamienia się w dramat, a śmiech ustępuje miejsca refleksji. I przyznam, że ten finał dla mnie wiele zmienił. Przez cały czas trwania sztuki kibicowałam Panu Baranowi szczególnie przy trudnych rozmowach z policjantem i psychiatrą. Przez takie zakończenie sztuki na pewno zapamiętam ją na długo.

źródło: mat. Teatru Współczesnego
Scenografia, choć prosta, doskonale oddaje klimat sztuki. Kolorystyka i sposób aranżacji przestrzeni dobrze współgrają z atmosferą przedstawienia. Mamy na scenie zaaranżowane niewielkie, przytulne mieszkanie. W tej sztuce niewiele też potrzeba. Rekwizyty i wielka scenografia nie jest wskazana, bo skupiać mamy się na bohaterach i ich przeżyciach oraz emocjach. I to zostało niezakłócone w odpowiedniej scenografii i strojach.
Tak jak wspomniałam, na uwagę zasługuje przede wszystkim warstwa psychologiczna spektaklu. "Kim jest pan Schmitt?" skłania do refleksji nad tym, jak trudno jest bronić własnej tożsamości w obliczu presji otoczenia. Czy warto za wszelką cenę obstawać przy swojej wersji rzeczywistości, nawet jeśli wszyscy wokół próbują nas przekonać, że się mylimy? Czy dla świętego spokoju lepiej płynąć z prądem i zaakceptować narzuconą wersję wydarzeń?
Jeśli miałabym się do czegoś doczepić to zapewne byłaby to reakcja żony w finałowej scenie. Nie bardzo umiem ją wyczuć i zrozumieć. Trochę tak, jakby tylko zupa się wylała.

źródło: mat. Teatru Współczesnego
Ostateczna wymowa spektaklu jest gorzka. Publiczność śmieje się przez większość przedstawienia, ale ostatnia scena sprawia, że śmiech zamiera, a kurtyna opada w ciszy. Pozostajemy sami z myślami i pytaniami, na które nie ma łatwych odpowiedzi. I to jest właśnie siła tego spektaklu. "Kim jest pan Schmitt?" to sztuka, którą zdecydowanie warto zobaczyć. To nie tylko doskonała rozrywka, ale też poruszające doświadczenie, które zostawia w widzu trwały ślad.
KulturoNIEznawczyni
Podoba Ci się moja twórczość?
Zobacz, jak możesz wesprzeć moją stronę!
tagi: Kim jest Pan Schmitt? Teatr Współczesny recenzja, teatr, spektakl, opinia, ocena, opinie, czy warto, teatr współczesny spektakle, repertuar teatralny, teatr warszawa, kulturoznawczyni, kulturonieznawczyni, komedia warszawa, strona o teatrze, blog o teatrze, recenzje teatralne, krytyk teatralny Warszawa
Komentarze