top of page

Najmocniejszym punktem koncertu był... prowadzący. "Muzyka filmowa w ogrodzie" nie zachwyciła

Oficjalna nazwa wydarzenia to "Najpiękniejsza muzyka filmowa w ogrodzie". Koncert był organizowany w Łazienkach Królewskich w Warszawie na terenie rekreacyjnym, gdzie wcześniej nie przyuważyłam żadnych takich wydarzeń. Miejsce bardzo przyjemne i kiedyś, przy okazji spaceru, miałam okazję przejść się po tym niezagospodarowanym na co dzień terenie. Możliwość wzięcia udziału w takim wydarzeniu mieli nie tylko Warszawiacy, ale również mieszkańcy Krakowa, gdyż drugi koncert z tej serii zorganizowany był w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.


Dzisiaj padnie cała lista zastrzeżeń do tego widowiska. Najpierw największy banał, który jednak wpływa bardzo na klimat, a przez to na odbiór. Tak to już się przyjęło i chyba każde dziecko o tym wie, że wieczór podbija emocje. Tak samo jak horrory ogląda się nocą, wielkie koncerty planowane są na godziny wieczorne, finałowe sceny filmów rozwiązują się często o zmroku lub o zachodzie słońca. Cały romantyzm bazuje na nocy i myślę, że gdyby koncert rozpoczął się o 20.00 ten klimat również by się pojawił. Światełka na scenie podbijały by wrażenie, a przy pełnym słońcu nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Taki klimat grilla niż wieczoru muzycznego.


plakat koncertu "Najpiękniejsza muzyka filmowa w ogrodzie"

Kwestia godziny mogła być związana z chęcią dotarcia do różnych grup odbiorców, ale wciąż sądzę, że zainteresowanych by nie brakło, gdyby koncert zaczynał się 3 godziny później. Jego długość zdecydowanie na to pozwalała. Całe wydarzenie rozpoczęło się z 15-minutowym opóźnieniem, a zakończyło po raptem 70 minutach.


W otoczeniu pięknej zieleni Łazienek Królewskich wykonane zostały hity muzyki filmowej. Były utwory z m.in.: "La La Land", "Narodzin gwiazdy", "Amelii", "Słodki listopad", "Wielkiego Gatsby'ego", "Pamiętnika" , "Uwierz w ducha" czy"Gry o Tron". Na ogromny plus i brawa zasługuje prowadzący koncert, który poza przedstawieniem zespołu przed każdą piosenką opowiadał, o utworze i jego autorze. Nie brakło żartów, zagadek czy ciekawostek. Bardzo przyjemny styl prowadzenia wydarzenia, dlatego ten element warto docenić.


koncert muzyk filmowej w Łazienkach Królewskich

Ale to chyba jeden z niewielu pozytywów tego wydarzenia. Teraz wchodzi moje największe zastrzeżenie, czyli stosunek ceny do jakości. Nieco ponad godzina koncertu plenerowego bez większych efektów specjalnych i ze s ł a b y m (!!!) nagłośnieniem nie powinna, w mojej opinii, kosztować tak dużo. Pojedynczy bilet na koncert "Muzyka filmowa w ogrodzie" to koszt rzędu 120-150 złotych, co jest znacząco zbyt dużo jak na to, co zostało dla widzów przygotowane. Oczywiście to moja subiektywna opinia, ale wiem, że koncerty plenerowe potrafią nieść ze sobą magię i po wyjściu nawet z niedługiego wydarzenia można mieć uśmiech na twarzy i pełne zadowolenie. Tutaj jednak spory niedosyt.


Niedosyt przez klimat, nagłośnienie, ale również repertuar, który nie niósł. Był, ale nic więcej. Kilka utworów przyjemniejszy


ch, kilka nieco mniej, niektóre bez mrugnięcia okiem bym usunęła, bo albo mi nie pasowały, albo ich nie znałam, więc nie odczuwałam z nimi więzi. Najgorsze jednak to nagłośnienie. Dźwięk skrzypiec przypominał jakieś skrzypce elektryczne. Naprawdę było to dziwne. Jak wiemy "za darmo to rozsądna cena". Tu byłabym usatysfakcjonowana z wydarzenia, gdyby bilet kosztował w granicach 20-30 złotych. Na pewno wówczas oczekiwania byłyby znacznie niższe i mniej można wymagać.



Dawno nie było tutaj sekcji Łukasza, ale oczywiście ta przerwa nie będzie trwać w nieskończoność i specjalnie dla Was Łukasz przygotował swoje podsumowanie tego wydarzenia. Często bywamy zgodni, bo nasz gust i odczucia w wielu przypadkach się pokrywają. Tak było i teraz. Łukasz zwrócił jednak uwagę na kilka szczegółowych rozwiązań, o których nie wspomniałam, a są niezwykle istotne.


Łukasz:

Jako stały bywalec Koncertów Muzyki Filmowej organizowanych rokrocznie na Torwarze, na koncerty muzyki filmowej mogę patrzeć nieco inaczej niż każdy. I z tego względu „Najpiękniejszej muzyki filmowej w ogrodzie” nie będę miło wspominał.


Zacznijmy od kwestii technicznej, która przełożyła się na całe wydarzenie. Nagłośnienie niestety było fatalne. Mikrofony dzielone jednocześnie przez kilku grajków i zaledwie dwa głośniki powodowały, że dźwięk był płaski, a poszczególne instrumenty zlewały się ze sobą. Widać, że koncert chciano zrobić jak najmniejszym kosztem. Niestety tutaj tanio nie okazało się dobrze.


Nieco rozczarował mnie także repertuar. Od muzyki filmowej w plenerze oczekuję lekkich, żywych kompozycji. Soundtracki z „O północy w Paryżu, „La La Land”, „Pewnego Razu w Hollywood” czy „Amelia” doskonale pasowały. Inne, takie jak „Gra o Tron” już niestety nie – miejsce do ich grania jest w salach koncertowych przez całą orkiestrę, a nie kilku skrzypków i elektryczne pianino! W ten sposób „ucieka” mnóstwo dźwięków, które czynią tę muzykę unikatową. Szkoda także, że mogliśmy usłyszeć jedynie skrócone wersje utworów. Wydaje mi się, że żaden z nich nie trwał dłużej niż 2 minuty. A szkoda, bo to nie zawsze pozwala dotrzeć do najlepszych fragmentów. I tak np. przy „La Land” zabrakło skocznego fragmentu, który stanowi wizytówkę tego filmu.


W moim subiektywnym odczuciu, fajnie by też było gdyby widownia była usadzona na kształcie półkoła, ze sceną po środku – tak jak w amfiteatrach. W ten sposób zarówno widziałbym i słyszałbym lepiej, a zarazem miałbym poczucie bliskości z muzykami.


Nie jest jednak tak, że wszystko było źle Bardzo podobała mi się osoba prowadzącego – przekazywał szereg ciekawostek o granych utworach w lekki, zabawny sposób. Świetne były też światełka za sceną. Raptem 4-5 starych lamp, ale włączane w odpowiednich momentach budowały nastrój. Gdyby jeszcze było nieco ciemniej (tak np. 20), to efekt byłby jeszcze lepszy. Podsumowując, ze względu na mankamenty powyżej nie zapłaciłbym drugi raz pełnej ceny (120 zł). 30-50 złotówek byłoby uczciwie. Jeżeli ktoś nigdy nie miał większej styczności z muzyką filmową, a jego zamiarem jest po prostu dobrze spędzić popołudnie i jednocześnie finanse nie grają dla niego roli – „Najpiękniejsza muzyka filmowa w Ogrodzie” powinna spełnić jego oczekiwania. Wszystkich innych zapraszam natomiast na koncerty filmowe do filharmonii lub na sale koncertowe.






KulturoNIEznawczyni







bottom of page