Krzyż, który nic nie znaczy. Forst, który nic nie wnosi | Naiwna "Ekspozycja" - Remigiusz Mróz [recenzja]
- KulturoNIEznawczyni
- 4 cze
- 4 minut(y) czytania
Mróz bajki pisze i niestety robi to słabo. Taka myśl naszła mnie w trakcie czytania powieści "Ekspozycja". Nieczęsto zdarza mi się z taką ulgą zamknąć książkę i szczerze nie czuć potrzeby, by do niej wracać. „Ekspozycja” miała być w założeniu początkiem sensacyjnej, mrocznej i – przynajmniej w teorii – inteligentnej serii z tajemnicą w tle. W rzeczywistości okazała się zbiorem przedziwnie sklejonych pomysłów, które z każdą kolejną stroną coraz bardziej traciły jakąkolwiek spójność. Otwarcie mówię: nie podobało mi się.
Początek? Obiecujący – morderstwo na szczycie Giewontu, ofiara przybita do krzyża, surowy klimat polskich gór i tajemnicza moneta ukryta w ciele denata. To wszystko brzmi jak idealne wprowadzenie do mrocznej, kryminalnej zagadki z tatrzańską atmosferą w tle. Ale to tylko złudzenie. Ten górski klimat, który miałby być wizytówką serii, bardzo szybko się rozmywa – dosłownie i fabularnie. Tatry stają się epizodem, nie tłem. W górach zostajemy raptem na chwilę, a potem Remigiusz Mróz wrzuca nas w wir wątków, które równie dobrze mogłyby wypełnić pięć zupełnie różnych, niepowiązanych ze sobą powieści.

Streszczenie książki „Ekspozycja” – Remigiusz Mróz
W Tatrach, na samym szczycie Giewontu, odnalezione zostaje ciało mężczyzny – brutalnie zamordowanego i symbolicznie przybitego do krzyża. To makabryczne odkrycie staje się początkiem śledztwa, w które zaangażowany zostaje komisarz Wiktor Forst – kontrowersyjny śledczy, znany z łamania procedur i działania na granicy prawa. Choć początkowo wydaje się, że sprawa dotyczy lokalnego morderstwa, szybko okazuje się, że to tylko wierzchołek znacznie większej intrygi.
W ciele ofiary Forst znajduje tajemniczą monetę, która prowadzi go ku serii zagadek, sięgających daleko poza granice Polski. W śledztwie towarzyszy mu dziennikarka Olga Szrebska – dociekliwa, ostra, nieustępliwa. Razem trafiają na trop artefaktów związanych z tajemniczymi zabójstwami i wątkami sięgającymi Europy Wschodniej – w tym Białorusi i Rosji.
Właściwa akcja bardzo szybko skręca w stronę pogoni za starożytnymi monetami, tajemniczymi symbolami, teoriami spiskowymi i – oczywiście – nieco szorstkiej relacji między komisarzem Wiktorem Forstem a dziennikarką Olgą Szrebską. Niestety, chemia między nimi wypada mniej więcej tak, jakby ktoś próbował podpalić mokrą zapałkę. Forst, który z założenia miał być postacią niepokorną, nieprzewidywalną i charyzmatyczną, okazuje się po prostu nieprzyjemny, niespecjalnie interesujący i zwyczajnie bez wyrazu. Brakuje mu głębi, refleksji, jakiejkolwiek autentyczności. Jest wydmuszką pełną pozornie męskich cech i zachowań, które mają budować jego „charakter”, ale w rzeczywistości wywołują tylko irytację.
Szrebska? Równie papierowa. Dialogi między nimi przypominają słabe próby flirtu wymuszonego na siłę przez kogoś, kto przeczytał o relacjach damsko-męskich w poradniku w magazynie Bravo Girl. I o ile można byłoby jeszcze przymknąć oko na niezręczne interakcje, o tyle trudno przejść obojętnie obok tego, co dzieje się z samą fabułą.
Bo oto mamy: monety z tajemniczymi inskrypcjami, podróże przez pół Europy, pojawienie się Rosji, Ukrainy i Białorusi, polityczne wątki, ucieczkę z więzienia, z którego "nikt nigdy nie uciekł", walkę z czasem, tropy prowadzące do starych sowieckich tajemnic i liczne teorie spiskowe. Brzmi jak chaos? Bo nim właśnie jest. Książka usiłuje być wszystkim naraz: thrillerem historycznym, political fiction, romansem, dramatem psychologicznym i sensacją à la Dan Brown po polsku. Efekt? Niewiarygodna, naciągana opowieść, której głównym osiągnięciem jest to, że zmusza czytelnika do częstego przewracania oczami. Z każdą kolejną stroną wzdychałam coraz głośniej ćwicząc dzięki temu wydolność płuc.

A co z realizmem? Cóż – w „Ekspozycji” realizm pozostaje jedynie w sferze intencji. Wszystko tu wydaje się mocno oderwane od rzeczywistości, pełne przypadków, nagłych zwrotów, które bardziej irytują niż zaskakują. Forst zdaje się mieć dziewięć żyć, przechodzi przez skomplikowane scenariusze ucieczek i konfrontacji jak bohater kreskówki. Gdyby książka miała odrobinę autoironii – być może to wszystko dałoby się obronić. Ale nie – całość serwowana jest z pełną powagą.
I choć „Ekspozycja” zaczyna się jak kryminał, kończy jak źle przemyślany scenariusz do telewizyjnego serialu klasy B. Motyw morderstwa na Giewoncie – jeden z najmocniejszych punktów wyjściowych – zostaje porzucony równie szybko, co logiczne podejście do fabuły. Zbrodnia traci sens, napięcie opada, a czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem nie sięgnął po inną książkę niż tę, którą obiecywał opis z tyłu okładki.
Czego więc zabrakło? Przede wszystkim – wyczucia. Balansu między sensacją a psychologią, między tajemnicą a realizmem. Mroźny klimat gór zastępuje papierowy thriller, a bohaterowie – zamiast prowadzić nas przez mroczne zakamarki ludzkiej natury – stają się marionetkami w historii, która zbyt często przestaje mieć sens. Jeżdżą lub latają co chwilę w inne miejsca, a autor na siłę próbuję nam wmówić, że gdzieś tam jest w tym sens.

I choć „Ekspozycja” miała potencjał, by być interesującym otwarciem cyklu, pozostawiła mnie z uczuciem rozczarowania. To książka, którą czyta się mozolnie (jak na książki Mroza, które zwykle się pochłania) i po której zostaje tylko jedno pytanie: „Serio?” – pytanie, które nie powinno być podsumowaniem dobrej powieści.
Mam nadzieję, że Remigiusz Mróz jakoś udźwignie taką negatywną recenzję anonimowej kulturonieznawczyni o książce którą napisał dekadę temu.
KulturoNIEznawczyni
Podoba Ci się moja twórczość?
Zobacz, jak możesz wesprzeć moją stronę!
tagi: Ekspozycja Remigiusz Mróz recenzja, opinia, opinie, ocena, recenzja, recenzje, Remigiusz Mróz, seria o Forście, która książka jest pierwsza, który tom, thriller, kryminał, recenzje literackie, recenzje książek, krytyk literacki, wydawnictwo Filia, książki Mroza, streszczenie
댓글