Budzik dzwoni; czas obudzić kury. "Klub 5 rano" Robin Sharma
- KulturoNIEznawczyni
- 15 lis 2023
- 9 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 4 kwi 2024
Będąc w niezłym rytmie czytania i zainspirowana nowymi sposobami budowania nawyków, sięgnęłam po kolejną z książek rozwojowych, która była na mojej liście. O "Klubie 5 rano" słyszałam już wiele pozytywnego, dlatego postanowiłam zaczerpnąć trochę wiedzy i z tej pozycji. Finalnie jednak poza chwytliwym tytułem, czekało mnie srogie rozczarowanie. Dzisiaj będzie sporo moich przemyśleń i postaram się wyjaśnić dokładnie, dlaczego ta książka nie spełniła moich oczekiwań.
Zacznę od tego, że nigdy w swoim życiu, sama z siebie, nie wstawałam wcześniej niż o 8:00. Ostatnio kilkukrotnie udało mi się wstać o 7:00, co uznaje za mój mały sukces. Przez ostatnich kilka lat wstawałam regularnie między 8:30 a 9:00, ale wstanie wiązało się z tym, że chwilę później już siadałam do komputera w celu rozpoczęcia pracy albo wychodziłam z mieszkania, aby udać się do biura lub na uczelnie. Oznacza to, że wszystkie poranki, poza tymi weekendowymi, wiązały się ze wstawaniem w konkretnym celu.

Od jakiegoś czasu odkryłam - tak, głupio to brzmi - że MOGĘ wstawać wcześniej, aby zyskać godzinę czy dwie na rzeczy, które lubię i chcę robić. Nie jestem klasycznym skowronkiem, słowikiem czy innym z ładnie śpiewających sikorkowatych, ale zauważam, że najlepiej mi się myśli, tworzy i pracuje od razu po wstaniu. Nie potrzebuję wiele czasu na rozbudzenie, a wręcz chce mi się działać, jak już tylko uda się wstać z cieplutkiego łóżka. I tu jest ten problem, bo jak się przestawić i odpowiednio zmotywować do porannego wstawania, jeśli żyją w tobie dwa wilki i jeden lubi działać od rana i czuje się świetnie w porannych zadaniach, a drugi uwielbia na sam koniec dnia posiedzieć i poodpoczywać, a szczególnie wybrać się na wieczór do kina czy teatru.
Tyle słowem wstępu o moich wilkach i samym podejściu do wstawania. Reasumując, chcę wstawać wcześniej, bo o wiele lepiej się wtedy czuję, wykorzystuję mój maksymalny poziom produktywności i cieszy mnie to co mogę w takiej chwili zrobić, a dopiero po dobrym poranku <dla siebie> mogę usiąść do pracy <dla kogoś>. I to jest wtedy dla mnie fajne, bo przeplatam moje rzeczy, z pracą, a później ponownie z czasem dla siebie, a nie jak miałam przez ostatni czas, że wszystkie moje pomysły i zadania muszą czekać do 17:00, gdy już energii mam zdecydowanie mniej. Ten wstęp jest na tyle istotny, aby wszystkie sowy zrozumiały po co ludzie tacy jak ja chwytają książkę o tytule "Klub 5 rano".

W moim poprzednim artykule, poświęconym wyśmienitej książce o budowaniu nawyków znalazłam ogrom praktycznej, gotowej do wprowadzenia w życie wiedzy. Opisywałam jak bardzo byłam zachwycona, że książka rozwojowa może być naprawdę... rozwojowa, a nie coachingowa (w złym tego słowa znaczeniu). Jeśli nie mieliście okazji jeszcze przeczytać tego artykułu to polecam do niego sięgnąć.
"Klub 5 rano" mimo swoich pozytywnych recenzji, które gdzieś w ostanim czasie znalazłam rozczarował mnie bardzo. Znalazłam tu setki nic nie dających, nic nie wnoszących do mojego życia stron, które zostały zapisane chyba tylko po to, aby książka była grubsza i lepiej prezentował się jej grzbiet na półkach w księgarniach. Cała formuła przedstawiona jest w postaci historii, którą określam za bardzo naiwną. Opisując to bardzo krótko - mamy tu dwójkę bohaterów: Biznesmenkę i Artystę. Oboje poznają się na szkoleniu prowadzonym przez zacnego jegomościa. To szkolenie przebiega na tyle dziwnie, że prowadzący niemal umiera na scenie, a do dwójki naszych bohaterów podchodzi gość, który wygląda na bezdomnego. Zaprasza ich na swoją wyspę i tam ma zamiar odmienić ich życie i wprowadzić do klubu wstających o 5 rano. Oni lecą na wyspę, są zachwyceni, odprężeni, a swój dzień rozpoczynają oczywiście o 5 rano. W sumie nawet wcześniej, bo wstać muszą przecież wcześniej, jeśli o piątej mają się już zebrać na plaży.
Generalnie mamy tu naiwną historię z zupełnym oderwaniem od rzeczywistych trosk i problemów. Jeszcze na domiar tego Biznesmenka zakochuje się w Artyście ze wzajemnością. Oczywiście mamy tu piękne, wzajemne wsparcie, zrozumienie i o jejku, o matko, idealny związek. Biznesmenka była w międzyczasie zastraszana przez współwłaścicieli firmy, czy kogoś tam, kto jej po prostu źle życzył i chciał odebrać biznes, który od wielu lat tworzyła. Ta jednak, mimo że początkowo bardzo obawiała się o utratę majątku, firmy, a nawet życia, powierzyła wszystko nowemu znajomemu, który mówił, że wstawanie o 5 pozwoli jej pozbyć się wszystkich problemów. Ona zaczyna wstawać o 5 i w sumie jakoś tak wychodzi, że proszę bardzo i znajduje miłość, i pozbywa się problemów, i zaczyna dobrze żyć. Niezłe bajki, co?
Dobra, ale to jest ta gorsza część książki, która do mnie nie przemawia, bo umówmy się, że trudno uczyć się życia będąc na wyspie, która jest własnością nowego znajomego, który zapewnia wszystko, co tylko potrzebujesz, co kilka dni zabiera Cię na podróże w kolejne piękne rejony świata i przy okazji rzuca cytatami z Coelho, Rowling, Twaina i kilku innych, którzy coś, gdzieś, kiedyś powiedzieli i w sumie to bardzo budujące, jak się o tym pomyśli, ale właściwie nic to do życia, poza chwilową motywacją i pomysłem na tatuaż na przedramieniu, nie daje. Dużo tu takich wstawek: głównie właśnie cytatów, albo ogólników. Gość mówi, że robi (dosłownie) 1000 pompek dziennie. To chyba wystarczający komentarz. Moja głowa tego nie jest w stanie ogarnąć. Niewiele da się z tego wyciągnąć do realnej zmiany życia. A przecież o to miało chodzić w tym całym klubie.
Na szczęście, mamy też kilka wartych uwagi przykładów zachowań, które faktycznie mam ochotę przetestować i wierzę, że mogę na dłużej je wprowadzić do swojego życia. Za nierealne uznaje na ten moment wstawanie o 5:00 z prostego powodu - musiałabym wyeliminować moje życie po 21:00, bo pamiętajmy sen jest niezwykle ważny dla naszego organizmu i nie można go ograniczać. O tym pisałam po przeczytaniu "Dlaczego śpimy" dra Matthew Walkera:

Mając 25 lat niemożliwe jest kładzenie się spać o 21:30 chyba, że pożegnam z mojego życia znajomych, kino i wszelki odpoczynek. Moim celem jest więc osiągnięcie regularnego wstawania o 7:00, co oznacza pójście spać około 23:30. Nie jest to dla mnie łatwe, bo hej, siedzenie po nocy jest super. Ale jest to czas słabo spożytkowany, gdyż głównie coś oglądam i wiele z tego pożytku i zadowolenia nie mam. Nie chodzi oczywiście, żeby życie ograniczać do produktywności i rozwoju, ale fajnie jest robić, coś co za 20 lat uznam, że fajnie, że robiłam. Wątpię, że mając 40 lat pomyślę sobie, że "ooo jeny, szkoda że tak mało przeglądałam instagrama i tak niewiele oglądałam tik toków".
Przy okazji tej książki, ale też kilku filmów, czy podcastów zdałam sobie sprawę, dlaczego jesteśmy tak bardzo uzależnieni od scrollowania mediów społecznościowych. Dlaczego obecnie dużo trudniej nas ucieszyć spacerem, książką czy realnym przeżyciem. Nagły zastrzyk dopaminy mamy na wyciągnięcie ręki w naszym telefonie. Kilka krótkich, szybkich, śmiesznych filmików i znów wpadamy w wir scrollowania, który nie wymaga od nas nic, tylko przesuwanie palcem po ekranie. Trudniej po 20 minutach, godzinie, a może nawet dłuższym czasie sięgnąć po książkę, która wymaga czytania, wyobrażania i kreowania świata w twoim umyśle. Wcześniej tak na to nie patrzyłam, ale zauważam, że te nagłe zastrzyki dopaminy są niebezpieczne, uzależniające i utrudniające cieszenie się czymś, co trudniejsze i wymagające więcej czasu, energii i zaangażowania. Natychmiastowe nagradzanie jest przecież tak bardzo atrakcyjne, ale na dłuższą metę okrutnie zdradzieckie.
To co wyniosłam z tej książki postaram się przedstawić poniżej. Jest kilka fajnych pomysłów, ale można było to zmieścić pewnie na 20-30 stronach, a nie na kilkuset. Wyciągam więc "mięcho" z tej lektury i lecimy.
Reguła 20/20/20: Godzina Zwycięstwa
Pierwsze 60 minut poranka jest nazywane w książce jako Godzina Zwycięstwa. Trwa od 5:00 do 6:00. Według tego systemu powinniśmy wykorzystać ten czas w konkretny sposób, aby dobrze nastroić nasze ciało. umysł do działania. Mamy tu 3 etapy:
pierwsze 20 minut to czas na ćwiczenia, ale takie które nas pobudzą, zmęczą, a przede wszystkim spocą.
drugie 20 minut to etap refleksji i rozmyśleń + prowadzenie pamiętnika
trzecie 20 minut to czas na zwiększenie potencjału i rozwój, np. czytanie książki
Taka poranna rutyna przyznam, że całkiem mi się podoba. Nawet mogę uznać, że sporo z niej stosowałam nawet nie znając wcześniej tej metody. U mnie poranek rozpoczyna 15-minutowy spacer, następnie 20 minut czytania, a w następnej kolejności zajmowanie się moimi projektami, czyli rozwój. Nie mam wprawdzie wyznaczonego czasu na refleksję i rozmyślania, bo dzieje się to automatycznie podczas mojego krótkiego spaceru. I jest to według mnie jak najbardziej w porządku. Może na spacer będę jeszcze zabierać skakankę, żeby poza zrobieniem tysiąca kroków dodać nieco podskoków na poranny wyrzut energii.
To co też mi się spodobało to pomysł prowadzenia pamiętnika, w którym można zapisać swoje myśli bez większego ich analizowania. Zwyczajnie kilka słów, które z nas automatycznie wychodzą. Można je przelać na papier i tam zostawić. Postaram się sprawdzić na sobie taką metodę i zobaczę, co ona dobrego może mi dać.
Pamiętajmy jednak, i to podkreślał pan Riley, że aby móc działać od rana i wstawać wcześnie trzeba się wysypiać i tu nie ma mowy o pomijaniu kilku godzin snu. Dobry sen to podstawa udanego życia.
Zasada 90/90/1
Jeśli chcesz rozwijać konkretną umiejętność lub skupić się na jednym projekcie - tym najważniejszym to po prostu go wybierz i postanów, że przez najbliższe 90 dni będziesz poświęcać na niego pierwszych 90 minut swojego dnia. Domyślam się, że chodzi tu o połączenie reguły 20/20/20 z 90/90/1 i w ten sposób najpierw mamy 60 minut na ćwiczenia/ refleksje/ rozwój, a następne 90 minut poświęcamy na nasz projekt. Jak najbardziej jest to dobry pomysł i trudno wyobrazić sobie, że projekt nie będzie ewoluować, jeśli dzień w dzień, przez 3 miesiące poświęcimy mu 90 minut pełnej uwagi.
Pan Riley proponuje po każdych 60 minutach skupienia robić 10-minutową przerwę. Ma to sens, bo jak wiadomo, nasz umysł szybko się męczy i łatwo o rozkojarzenie. Zaplanowane przerwy są równie ważne jak koncentracja podczas pracy.
Czas wolny od elektroniki
Pan Riley zaleca odcięcie się od elektroniki w pierwszej i ostatniej fazie dnia. Zgadzam się z tym, choć wciąż widzę, jak trudne jest to do wprowadzenia. Mężczyzna odradza korzystanie z elektroniki przez pierwszą godzinę od wstania i na 3.5 godziny przed pójściem spać. Na ten moment staram się nie korzystać z elektroniki przez pierwszą godzinę poranka oraz na godzinę przed pójściem spać. Dużo łatwiej mi wyeliminować telefon/ telewizję/ komputer na początku dnia niż na jego końcu.
Wieczorna rutyna
Aby wstać w dobrej formie od rana należy położyć się odpowiednio wcześnie i zasnąć bez problemów. W książce przedstawiony został schemat ostatnich godzin dnia, które pomogą nam się wyciszyć i zapewnić dobry odpoczynek.
W przypadku wstawania o 5.00 schemat tych godzin wygląda następująco:
19:00 - 20:00 | - ostatni posiłek dnia - wyłączenie sprzętu elektronicznego |
20:00 - 21:00 | - rozmowa / medytacja - książka / podcast - działania rekreacyjne |
21:00 - 22:00 | - kąpiel / przygotowanie do snu - przygotowanie sprzętu treningowego na kolejny poranek |
Tu ponownie samo rozplanowanie w ten sposób wieczoru może mieć dobry wpływ na efektywny poranek. Nie widzę tu jednak zbyt wiele miejsca dla przyjaciół, wyjścia na miasto, czy do kina. Schematy przedstawione w książce w moim odczuciu są do wykonania tylko dla osób bez rodziny, dzieci, znajomych. Najlepiej żyjących na własnej, bezludnej wyspie. Trzeba te mądrości przelewać przez sito i wybierać z tego to, co racjonalne, potrzebne, dające rezultaty, ale będące w zgodzie z nami i naszymi przekonaniami. Nie chodzi o życie dla życia tylko zawsze o jak najlepsze życie dla samego siebie. Taka jest moja wizja tego wszystkiego, więc z powyższej tabeli dla siebie biorę godzinę czytania przed snem i wyłączenie szybciej telefonu, aby przed nocą nie świecić sobie po oczach.
Plan dnia - wspaniały dzień
Na ostatnich stronach książki znalazł się również plan dnia, który został przedstawiony jako przykład dnia idealnie zaplanowanego. Myślę, że nie ma sensu analizować szczegółowo takiego planu, który został stworzony pod konkretną osobę. Na jego podstawie jednak każdy z nas jest w stanie stworzyć swój plan. Postanowiłam zrobić takie ćwiczenie i poniżej przedstawiam zarys, jak mógłby wyglądać idealnie produktywny dzień. Idealnie produktywny nie oznacza idealny. Wiele dni różni się od siebie ze względu na różne zadania, które mam do wykonania, miejsce z którego pracuję, fakt wyjścia do teatru, kina, na taniec czy do znajomych. To wszystko uniemożliwia zaplanowanie jednego schematu dnia, ale pokusiłam się o taką próbę najbardziej typowego dnia, który mógłby mnie satysfakcjonować przez wzgląd na jego produktywność i usystematyzowanie. Bardzo lubię wszystko systematyzować ot co.
Pora dnia | Czynności |
6:45 - 7:00 | pobudka, poranna higiena |
7:00 - 7:20 | spacer, zebranie myśli |
7:20 - 7:40 | czytanie książki |
7:40 - 8:20 | pisanie książki |
8:20 - 9:00 | praca nad swoimi projektami |
9:00 - 17:00 | praca zawodowa |
17:00 - 18:00 | czas wolny |
18:00 - 19:00 | spacer |
19:00 - 20:00 | praca nad projektami |
20:00 - 22:00 | czas wolny: kino / teatr |
22:00 - 23:00 | czas bez elektroniki, czytanie książki / podcast |
23:30 | położenie się spać |
Co ciekawe, to szybkie zadanie uzmysłowiło mi, dlaczego powinnam wstawać wcześniej niż do tej pory. Chcąc wstawić ważne dla mnie zadania, mam świadomość, że wszystko próbuje zmieścić od rana, bo to jedyny czas, który jest w pełni zależny ode mnie. Wieczory są zdecydowanie bardziej różnorodne. Jest tu, mówiąc wprost, kwestia wyjścia z mieszkania i to już implikuje trudność ustawienia przedziału czasu na takie spędzenie czasu. Coraz bardziej skłaniam się ku nazwaniu siebie rannym ptaszkiem. Trochę niechętnym do wstawania, ale jednak lepiej wydajnym o poranku niż wieczorem. To co zaprezentowałam w tabeli traktuję jako ciekawe zadanie, ale mam świadomość, że trudno życie ubrać w ramy i z zegarkiem w ręku wychodzić na spacer. To też nie o to chodzi. Dni usystematyzowane są potrzebne tak samo jak te w pełni spontaniczne.

Na koniec kilka cytatów, które uznałam za warte uwagi w całym gąszczu tych niekoniecznie istotnych:
"Wyznam wam, że zbyt wielu z nas umrze, mając trzydzieści lat, lecz zostanie pogrzebanych w wieku lat osiemdziesięciu."
"Może to tak, jak powiedział zawodnik Formuły 1 Mario Andretti: „Jeśli wydaje ci się, że wszystko masz pod kontrolą, to znaczy, że nie jedziesz dostatecznie szybko.”
"Mam dla was jedną wskazówkę, którą poznawałem latami: ból, cierpienia spowodowane wzrostem są dużo tańsze niż niszczące koszty żalu, że się czegoś nie zrobiło."
„Gotowe jest lepsze niż doskonałe”.
„Uzależnienie od rzeczy, które was rozpraszają, to śmierć zdolności twórczych”.
"Muszę to powtórzyć, ponieważ to bardzo ważne, jeśli chcesz mieć wspaniałe życie: każdy dzień jest po prostu znacznie lepszy, gdy znajdziesz w nim czas na aktywność fizyczną. I niewiele rzeczy tak dobrze wpływa na samopoczucie jak sprawność."
„Wszystkie zmiany są trudne na początku, chaotyczne w trakcie i wspaniałe na końcu”.
"Wyjść ze strefy komfortu. Tylko wtedy będą rosnąć. Pamiętajcie: moment, w którym nie chce wam się czegoś robić, to najlepszy czas na działanie. A to dlatego, jak wiecie, że kiedy budujecie mięśnie siły woli w jednym ważnym obszarze, wasza samodyscyplina w każdym innym obszarze rośnie."
"Każdy dzień jest bezcenny. Żadne pieniądze świata go nie przywrócą. A więc chwytam go, delektuję się nim i szanuję go."
"Nie odkładaj szczęścia na potem."
KulturoNIEznawczyni
tagi: Robin Sharma Klub 5 rano, wstawanie o 5 rano, wstawanie rano, dlaczego warto wstawać rano, czas, książki rozwojowe, streszczenie, opis, ocena, recenzja, zmiany, blog o literaturze, blog o książkach, zasada 90/90/1, zasada 90 minut, nawyki, produktywność, dlaczego warto wstawać wcześnie rano, zasady milionerów
Comments